Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 10 czerwca 2015

Chirurgia brzuszna

Ordynator postanowił mnie dzisiaj wprowadzić w głębsze tajniki anestezjologii. Zabrał mnie na torakochirurgię. Miałem sobie wszystko sam robić. Zacząłem od rzeczy, które w miarę znam - przynajmniej z teorii. Założyłem piękne dwa wkłucia - jedno do żyły podobojczykowej, a drugie do tętnicy promieniowej.

Przygotowałem sobie kolejne zabawki - między innymi rurkę dwuświatłową do intubacji i bronchofibroskop. Do tej pory przy takich zabiegach byłem jako trzecia osoba, przy czym bardziej służyłem do dekoracji i patrzenia niż robienia czegokolwiek.

Oczywiście musiało się wszystko posypać. Nagle na ortopedii trzeba było wyprowadzić pacjentkę, a później przyjechać z pacjentem z OIOMu, zwanego przez niektórych naszą oddziałową maskotką, do nagłej laparotomii. I tak szlag trafił naukę torakoanestezjii.

Laparotomia miała być krótka (o to może wcześniej wyjdę, słońce ładnie świeci to co będę w pracy siedzieć). Owszem, taka była, tylko zależy dla kogo. Ordynator chirurgii twierdził, że w godzinę się uda. No to jemu się udało po godzinie wyjść, bo go dyżurny zmienił. Ja takiego szczęścia nie miałem. Anestezjolog dyżurny, czyli dzisiaj mój ordynator, nie mógł mnie zastąpić, bo sam miał co robić.

W ten sposób szef został z rozprutą klatką piersiowa, a ja z rozprutym brzuchem na stole. A brzuch tego pacjenta to jak "Mikrobiologia" Virelli. Wszystko tam już jest, albo było. "Antybiotykoterapia" Dzierżoniowskiej to już tam niespecjalnie działa. Szymon mówi, że tam to trzeba by wszystkie narządy przeszczepić, bo nic już nie funkcjonuje tak jak powinno. Z tej rzekomo krótkiej laparotomii zrobił się parogodzinny zabieg, po którym to, około godziny 17 wjechałem z pacjentem ponownie na intensywną terapię.

Jutro mam z szefem omawiać mój urlop. Z jednej strony dobrze, że trafiła mi się dzisiaj taka operacja, bo widząc moje poświęcenie, to może serduszko mu zmięknie i jutro jakiś gratisowy wolny dzień mi dorzuci. W nagrodę za moje bezgraniczne poświęcenie. Chyba, że ma tam kawał lodu i ograniczymy się do tego co mi zostało.

3 komentarze:

  1. Przepraszam, że pytam, ale tak z czystej ciekawości:) ile masz tych dni wolnych, że tka często zdarza Ci się na urlopie przebywać :)? Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie ładnie, nie ładnie nikt nie pamięta o urodzinach naszego Wspaniałego Erjoty (na swoje usprawiedliwienie mogę dodać że od wczoraj nie mam w akademiku internetu :( dlatego też w dniu dzisiejszym składa Panu Doktorowi najserdeczniejsze życzenia i żeby jednak szef miał coś więcej w klatce piersiowej niż pompkę do krwi i zlitował się nad ciężką dolą młodego człowieka i odpowiednio wynagrodził gratisowym urlopem.
    Aga

    OdpowiedzUsuń