Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Dobrymi chęciami piekło wybrukowane

Znieczuliłem ogromną pacjentkę do pęcherzyka. Ponad 1/10 tony ważyła, więc wiedziałem, że zwiotczaczy będę kilka ampułek potrzebować. Oczekiwałem też, że intubacja może być trudna, ale obyło się bez niespodzianek. Chociaż nie podobało mi się, jak po indukcji znieczulenia, dając pięknie się wentylować na maskę saturacja, zamiast trzymać się stówki, to spadła do 80%. Na rurce też nie chciała się początkowo za dobrze trzymać, ale wspólnymi siłami osiągnęliśmy 95%.

W sumie ta historia na temat znieczulenia jest zbytnio niepotrzebna, ale jakiś wstęp potrzebowałem sobie zrobić, aby zbudować napięcie.

Po intubacji poszedłem ręce umyć. Akurat Janek się mył do zabiegu i tak chwilę się z nim zgadałem na temat znieczulania dzieci i mojego małego doświadczenia w tym zakamarku anestezjologii. Tak sobie gadaliśmy dłuższą chwilę i nie zauważyłem, że ordynator przyszedł na salę mnie skontrolować. Może nie tyle co na kontrolę przyszedł, ale skończył swoją robotę i chciał zobaczyć co u mnie i czy może mnie w samopas zostawić. Ale umówmy się, że na kontrolę przyszedł czy aby nikogo nie zabiłem, bo jak wspomniałem wczoraj, może pamiętacie, a może nie czytaliście, to w sobotę była impreza. Niektórym pewnie nie umknęło, że już były tutaj wykłady na temat libacji alkoholowych wśród lekarzy. No i wiecie pod wpływem jeszcze mogłem przecież być, bo to jak tak można, żeby dwa dni po balandzie do pracy iść. To ci dopiero zwyczaje:] Dobrze, że szef nade mną czuwa.

"I pomyśleć, że są miejsca gdzie podają w szpitalu doktorom wino do obiadu..." - jak to Marcin kiedyś napisał. Ehhh rozmarzyłem się...

Po dłuższej chwili usłyszałem, kto jest na sali i szybko postanowiłem wrócić do moich obowiązków. Instrumentariuszka Aneta widząc moją dłuższą nieobecność postanowiła mnie zawołać, żeby się szef nie czepiał, że gdzieś wyszedłem i przepadłem w czarną otchłań (a przecież byłem dosłownie za ścianą). I tak jednocześnie postanowiliśmy mniej więcej to samo zrobić, tylko w przeciwne strony: ona chciała wyjść z sali operacyjnej do pomieszczenia z umywalkami, a ja w drugą stronę. Pech chciał, że drzwi między nami były i niestety otwierając je, przywaliłem nimi Anecie. Gwiazdy chyba nawet zobaczyła.

Chciała dobrze, a wyszło tak, że oberwała. Na szczęście większych oznak owego incydentu nie było.
Aneta: Następnym razem cię nie będę wołać:P
Ja: Przepraszam. Chciałem ci tylko kilka dni urlopu załatwić :P

Ale upewniłem się jeszcze kilka razy czy, aby na pewno wszystko w porządku.

5 komentarzy:

  1. Kolejny, potężny wpis w Księdze Uraz tutejszych (tj. blogowych) pielęgniarek jak nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko oczekiwać jak zaraz zaczną na mnie wiadra pomyj wylewać :D

      Usuń
  2. Dobrze, że jeszcze nie musiałeś dmuchać :D Zresztą może powinieneś i jeszcze wstawić na bloga zdjęcie jako dowód ile wyszło bo nie uwierzą :D


    Ż.

    OdpowiedzUsuń
  3. Się dorzucę: jeśli masz na myśli otyłą pacjentkę ('duża' może mieć też inne znaczenie, dosłowne), to przygotuj się na to, że desaturuje się bardzo szybko i to niezależnie od preoksygenacji. Masa ciała rośnie, ale pojemność płuc nie, zatem nawet wypełnione tlenem "gubią" go bardzo szybko. Nie ma różnicy (w tempie desaturacji) pomiędzy 4 głębokimi oddechami a 5 minutami wentylacji biernej przy 100% tlenu.
    Za to myorelaksantów nie potrzebujesz więcej, bo tłuszczu nie wiotczysz. Przeliczaj na idealną wagę ciała.
    Nie znoszę znieczulać dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mój szef to wylicza zawsze 0,5mg/ kg mc. A wiadomo, że szef ma zawsze rację :D
      Ale z tym dawkowaniem na idealną masę to wydaje się całkiem dobry pomysł. Musze wypróbować.

      Usuń