Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 3 czerwca 2015

Powrót w wielkim stylu

Wszedłem energicznym krokiem na blok operacyjny trzaskając niechcący drzwiami. Akurat pielęgniarkę Aśkę spotkałem na korytarzu jak coś niosła z magazynku.

Aśka: Cześć Rafał. Co w takim bojowym nastroju? Ordynator cię opieprzył?
Ja: Zaraz po urlopie miałby mnie opieprzać? Dopiero co po urlopie jestem. Znowu chirurdzy nie zgłosili pacjenta i musiałem teraz tam pobiec.
Aśka: Ty pojechałeś na urlop, ale to nie przeszkodziło, abyś został bohaterem jednego dnia.
Ja: A o co chodzi, bo nic mi nie wiadomo na ten temat.
Aśka: To było jakoś w środę. Na chirurgii operował ich ordynator, a nasz szef znieczulał. Ordynator chirurgii jakoś tak zagadał, że ciebie nie ma i zaczął się coś na ciebie skarżyć.
Ja: Skarżyć? A o co mu chodziło?
Aśka: Nie wiem dokładnie, ale coś że jakiś pacjent był niezwiotczony czy jakoś tak.
Ja: A to chyba wiem o jaką operację mu chodziło. Wtedy się nawet do mnie i do oddziałowej rzucał. Ale to dawno było.
Aśka: Słuchaj dalej. Nasz szef wiesz dobrze jaki jest i powiedział, że w takim razie będzie musiał sobie z tobą porozmawiać. On często najpierw opieprzy, a później pomyśli.
Ja: Ale nic mi nie mówił.
Aśka: Szczęście, że tego dnia siedziała z szefem właśnie oddziałowa i powiedziała jemu co wtedy było. I jeszcze dodała kilka uwag od siebie jak się z tobą pracuje. Później akurat trafiła na mnie i na Ankę w dyżurce i my też dodałyśmy, że nie możemy narzekać na współpracę, bo jest wszystko fajnie. I że to gorzej z chirurgami, bo oni ciągle spóźnieni. I że gdyby nie ty to pewnie nie raz byśmy wszystkiego nie zdążyły zrobić.
Ja: I co nasz szef na to?
Aśka: Powiedział, że musi wszystko przemyśleć. Dlatego myślałam, że może cię na powitanie opieprzył.
Ja: No to raczej wychodzi, że wręcz przeciwnie. Teraz rozumiem co miał na myśli dając mi dzisiaj chirurgię.
Aśka: A co takiego?
Ja: Powiedział z lekką ironią, że ordynator chirurgii się ucieszy jak ja taki wypoczęty znieczulę mu do pęcherzyka. A która pielęgniarka dzisiaj jest na chirurgii?
Aśka: Oddziałowa.
Ja: No to super. Już ja pokażę mu co to znaczy skarżyć się na mnie za moimi plecami. Dobrze, że on odchodzi z pracy bo już wszyscy mają go tu dość.

Parę minut później przyszedłem na moją salę. Po wymianie uprzejmości i uścisków, że dobrze mnie widzieć (w dodatku ładnie opalonego, wręcz czekoladowego) obejrzałem sobie dokumenty pacjenta. Oddziałowa zdążyła mi w międzyczasie zdać relację ze zdarzenia, o którym mi Aśka opowiedziała. To widzę, że naprawdę musiało się dziać jak mnie nie było.
Czas sobie leciał, a państwa chirurgów jak nie było tak nie ma. Z dobry kwadrans minął na nic nierobieniu.

Chirurdzy postanowili się zjawić. Przyszedł jaśnie pan ordynator.
Ordynator: O dzień dobry. Widzę, że już pan wrócił z urlopu.
Ja: Dzień dobry. Owszem wróciłem. Jaki mam wpisać powód opóźnienia rozpoczęcia operacji?
Ordynator: Słucham?
Ja: Operacja była wpisana na 8:00, a jest już 8:15. Na pewno nie jest ten poślizg czasowy z mojej winy, więc jaki mam wpisać powód, że się pan spóźnił?
Pan ordynator chirurgii się chyba nieco poirytował.
Ordynator: Niech sobie pan wpisze, że obchód robiłem.
Ja: Dobrze wiem o której obchód się skończył, bo akurat byłem na pańskim oddziale obejrzeć pacjenta. Następnym razem powiem głośniej 'dzień dobry' to wtedy może mnie pan zauważy.
Nie od dzisiaj wiadomo, że pan ordynator ma problem z odpowiadaniem na przywitanie i udaje, że nikogo nie widzi i nie słyszy. Nastała piękna, niezręczna cisza, którą przerwałem.
Ja: W takim razie wpisze: nieusprawiedliwione spóźnienie operatora.
Ordynator: Chyba pan nie zamierza czegoś takiego napisać.
Ja: Owszem zamierzam, skoro nie podał pan nic sensownego. Po ostatnim audycie stwierdzono, że są bardzo duże przerwy między zabiegami. Przynajmniej będzie na papierze czyja to wina. A teraz proszę się już myć, bo nie mam zamiaru niepotrzebnie dalej czasu tracić na dyskusję, która do niczego nie doprowadzi. Zaczynamy. 0,2 fenatylu...

Dosłownie widziałem kurwiki w jego oczach, mało nie eksplodował. Zdjęcie tylko mu jeszcze zrobić można było. Oddziałowa to miała takiego banana na twarzy pod maską przysłuchując się całej rozmowie. Powiedziała, że lepiej tego rozegrać nie mogłem, i teraz jestem jej osobistym bohaterem. Podobał się jej mój powrót w wielkim stylu. Brakowało jej mojej bezpośredniej bezczelności, zwłaszcza że racja była po mojej stronie :D
I dobrze wiem, że jaśnie pan się nie poskarży, bo mój szef jest również cięty na ich niepunktualność.

Swoją drogą w piątek w ramach wdzięczności za wstawiennictwo moich pielęgniarek będę sponsorem śniadania dla nich :)

6 komentarzy:

  1. haha, ale go załatwiłeś ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie wejście smoka miałeś, z tym, że na salę operacyjną :-D
    makmik8991

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie wiesz co mogło być powodem spóźnienia. Budujemy sobie spiskowe teorie dziejów, które nie zawsze się sprawdzają, albo w małym stopniu. Wadzenie się z przełożonymi nie zawsze musi się dobrze kończyć. Jesteś trybem w machinie, która się kręci i bez Cb. też będzie się kręciła, warto czasami o tym pamiętać. Możesz być bardzo dobry, a jak trzeba będzie to system czy machina wyciepnie Cię i bez Cb. będzie dalej działała. Punkt widzenia zależy do pkt. siedzenia. Życie niejednokrotnie pokazywało, że na górze i tak mają rację itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógł odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Poza tym on nie jest moim przełożonym. Ja jego nie potrzebuję do przeprowadzenia narkozy, natomiast on mnie tak do przeprowadzenia operacji.
      Bez szefa chirurgii też machina może się kręcić :D

      Usuń
  4. Widzisz, niekoniecznie. Starsi koledzy uczą, że anestezjolog operatora też potrzebuje do współpracy. Taka działka. Polecam doskonały "Czwarty plan" - http://thefourthplane.com/2013/04/30/the-helpful-anaesthetist-2/ :)
    Ł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Operatora może i tak, ale nie kogoś kto się uważa za Boga.

      Usuń