Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 23 czerwca 2015

Nadgodziny

Kończyłem ostatnie znieczulenie, aż tu nagle Szymon wpadł mi na salę. Wystraszył mnie tak, że aż podskoczyłem.

Szymon: Jak stoisz z robotą?
Ja: Kończę i pewnie zaraz wyjdę do domu. Jeszcze jest rewizja rany do zrobienia, ale to pewnie na dyżurze będzie.
Szymon: Świetnie, potrzebuję anestezjologa. Będzie operacja na ostro.
Ja: Pan ordynator ma dyżur, ale teraz ma jakieś posiedzenie komisji etycznej czy coś w tym stylu. Reszty chyba już nie ma w szpitalu.
Szymon: Ale ja mam pacjenta już na stole na drugiej sali.
Ja: Yyy... a ktoś wie poza  nami tutaj, że chcesz operować?
Szymon: No do twojego szefa jeszcze nie dzwoniłem. Myślałem, że go tutaj znajdę. Ale mogę zaraz go zawiadomić.
Ja: Poczekaj. Mam pomysł.
Szymon: Jaki?
Ja: Nie dzwoń do niego. Za jakieś 20 minut możemy zaczynać.
Szymon: Ale mówiłeś, że idziesz do domu.
Ja: Idę, nie idę, mniejsza z tym. Ja ci znieczulę. On i tak mnie wrobi w tą operację. Obejrzę zaraz historię pacjenta i jak nie będzie nic szczególnego, to zrobimy po mojemu i będziesz zadowolony. Wpisz zabieg w komputer i niech będzie na planie. Powiem, że zacząłem kolejny zabieg. Pacjent był już na sali, ty z nożem w ręku i nie można było czekać. A jak zabieg zacznę to przecież nie zostawię pacjenta na stole z rurką w buzi i nie pójdę do domu. I tak będę musiał siedzieć tutaj.
Szymon: Ale ja nie rozumiem jaki to ma sens.
Ja: Taki, że jak do niego zadzwonisz, to on się tutaj pojawi i przejmie zabieg, albo mnie poprosi, żebym został. A ja pewnie nie odmówię, a on przyjdzie wtedy najszybciej jak to możliwe. Ale kiedy on dowie się trochę później, że ja jeszcze siedzę na bloku, a już dawno nie powinno mnie tutaj być, to będzie to inaczej wyglądać. Te moje nadgodziny będą ładniej wyglądać. Poza tym moje pielęgniarki też mu nie raz wspominały, jak to ja dłużej zostawałem jak on bym na urlopie.
Szymon: Ale jak cię on poprosi to i tak będziesz mieć nadgodziny, bo przecież zostaniesz.
Ja: Tak, ale takie na które się zgodziłem. A jak będę mieć takie, że musiałem zostać, bo pacjent na stole, a szefa nie ma, to mi łatwiej będzie dostać dzień wolny za moje poświęcenie. A ja koniecznie potrzebuję jednego nadprogramowego dnia do mojego urlopu.
Szymon: Wiesz co, niewiele z tego rozumiem, to jakoś dziwnie skomplikowane jest.
Ja: Idź na pij się kawy w dyżurce, zjedz kanapkę, poczytaj gazetę. Ja muszę z pacjentem jeszcze wyjechać na salę budzeń i też bym się kawy napił. Możesz mi też zrobić. Tylko z mlekiem.

Plan w życie wprowadziłem.  Opóźnienie rozpoczęcia zabiegu przesunęło się z 20 do 40 minut. Winna była moja pielęgniarka, bo gdzieś mi zaginęła w czeluściach bloku operacyjnego i siostra Szymona musiała mi podać rurkę do intubacji.
Jakoś do 16.15 siedziałem w pracy, aż mój przełożony się zjawił i zdziwił, że wielka operacja trwa. Chociaż nie wiem czy bardziej nie zdziwił się na mój widok, ale wyraźnie był wdzięczny za moje poświęcenie. Teraz moja głowa w tym, aby tą wdzięczność odebrać w postaci dnia wolnego :D

1 komentarz:

  1. Ach, wyrachowanie, rzekłabym. Ale to dobrze, bo się przydaje. Oby Ci przyznał ten dzień wolny ;)

    OdpowiedzUsuń