Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

piątek, 12 sierpnia 2016

Wzięła i umarła

Już pewnie większość słyszała, że zmarło się na kolejnym (pod rząd) dyżurze pani anestezjolog mającej 44 lata. Jak przeczytałem nagłówek artykułu to wzruszyłem ramionami i stwierdziłem, że ot też mi wielka sensacja. Trzeba się przygotowywać na taki scenariusz, bo wielu lekarzy właśnie w ten sposób pcha się do trumny. Żadna nowość.

Pani doktor jest sama sobie winna. Wzięła 4 dyżury pod rząd, więc powinna liczyć się z konsekwencjami swojej decyzji. W jej przypadku doszło do ostateczności. Można zastanawiać się co było przyczyną takiej decyzji. Internet od razu zrobił się pełen komentarzy o pazerności lekarzy. Akurat to uważam za bzdurę. Tym bardziej, że czytając o sytuacji szpitala raczej takie przywileje jak zarobki nie wchodziły w grę. Pani doktor najwyraźniej była za mało asertywna, aby odmówić i świadomie podjęła ryzyko siania zagrożenia dla siebie i innych. Szpital się wycwanił, bo z prawnego punktu widzenia było wszystko w porządku. To, że z punktu etycznego już niekoniecznie to mało istotne. Rzecznik szpitala w rewelacyjny sposób zrzucił winę na lekarkę. Pewnie jeszcze zrobiła to wszystkim na złość.

To, że lekarzy brakuje nie zwalnia ich z obowiązku myślenia. Może przez większość ilość dyżurów lekarze mają więcej okazji obcować z ładnymi pielęgniarkami (względnie młode lekarki z przystojnymi pielęgniarzami i ratownikami) i sobie taką koleżankę przełożyć przez kolano. Ale nigdzie nie jest powiedziane, że owoc ich przyjemności od razu pobiegnie na uniwersytet medyczny, aby nosić stetoskop na szyi albo czepek na głowie czy jeździć karetką na sygnale.

Lekarze sami na siebie ukręci bat w postaci kontraktów i teraz w nagrodę dostają po dupie. Teraz niech nie stękają, że kodeks pracy ich nie obowiązuje. Wiedzieli na co się decydowali. Stanowisko szpitala, które przedstawił rzecznik w sprawie pani doktor powinno dać jasno do zrozumienia, od czego są lekarze kontraktowi i że są pozostawieni sami sobie. Każdy z moich znajomych który zakłada firmę, po to żeby dyżurować z kontraktu w kilku miejscach jest moim zdaniem nieodpowiedzialny. Uważam, że człowiek został stworzony do pracy na jednym etacie - z zaznaczeniem, że w przypadku lekarzy należy do tego doliczyć dyżury w ilości max 4 na miesiąc. Każda praca ponad jest zagrożeniem dla siebie i dla pacjenta.

Nie wiem po co pan Bukiel z kolegami wysyła listy do pani premier czy innych tam instytucji. Przecież ona nie dyżuruje przez 4 dni pod rząd. Powinien napisać list do lekarzy, żeby popukali się w głowę i przestali brać dyżur za dyżurem (bez względu na przyczynę). Niech lekarze przestaną zgrywać dobre istoty, którym zależy na pacjentach, bo przez ich skrajną nieodpowiedzialność kopią sobie grób. Co mnie obchodzi to, że w sąsiednim mieście mają problem z brakiem lekarzy? Widać dyrektor jest beznadziejny, bo nie potrafi zaoferować dobrych warunków, żeby do niego przyszli ludzie pracować.

Porozumienie zawodów medycznych planuje sobie manifestację we wrześniu. No całe szczęście, że w sobotę, to wszyscy będą w ciągu tygodnia pracować w swoich 3-4 miejscach jak do tej pory. Przynajmniej system nie pierdolnie. 
Tylko nie wiem po co ta manifestacja? Żeby pokazać ile ich jest? Kogo oni chcą przestraszyć? Może lepiej żeby zaczęli się szanować nawzajem, szanować swoją pracę, a później będą biegać z transparentami po Warszawie i blokować ruch w stolicy. Jakby tak każdy skończył z pracą po 300 godz/miesiąc to dyrektorzy szybko by przyszli do każdego z nich, aby go zwerbować do siebie, a lekarze by tylko przebierali w coraz to lepszych ofertach. Tylko, żeby podjąć tak odważną decyzję to trzeba mieć jaja, a lekarzom ich brakuje. I w ten sposób zapierdzielają na kontraktach za psie pieniądze i to się jeszcze długo nie zmieni. Sami są sobie winni, że głupie polskie społeczeństwo widzi w nich konowałów pazernych na kasę. Wśród zawodów medycznych nie ma solidarności (wśród samych lekarzy nawet jej nie ma), dlatego solidarne środowisko polskich wszystko wiedzących Januszów i Grażyn nigdy nie będzie czuć do nich respektu ze względu na to co robią każdego dnia dla innych.

37 komentarzy:

  1. No i właśnie dlatego PZM organizuje spacerek po Warszawce - nie ma solidarności, to trzeba ją zacząć budować(z 25letnim opóźnieniem, ale jednak), bo robienie tego samego przyniesie takie same rezultaty zmultiplikowane przez fakt, iż stachanowcy zaczynają sobie umierać, a młodzi stwierdzają, że w dupie mają taki interes i zmieniają kraj/zawód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że nawet sami lekarze są nie solidarni, więc może warto zacząć od swojego podwórka, a później budować solidarność z innymi.
      A spacerek w sobotę będzie dobry dla zdrowia i na tym się skończy.

      Usuń
    2. a od kiedy lekarze byli solidarni? Jednym sie cos obieca, drugich zastraszy, divide et impere.

      Usuń
    3. Nigdy nie byli. To widać w pracy. Ile to czasem wojen trzeba stoczyć aby przekazać pacjenta na sąsiedni oddział. A co dopiero do innego szpitala.

      Usuń
    4. W warunkach zachodu są pewne implikacje. Jak byłem na anestach to ile chirurdzy kombinowali lub urolodzy...bym zlecił np. Podanie albo beriplexu albo fibrynogenu. Pieniądze te same szpitalne. Liczyły się jednak wskaźniki...który oddział jest najbardziej oszczędny.

      Dlatego w siłę lekarskich protestów wierzę jak w garbate...aniołki

      Usuń
  2. widze ze doskonale wiesz jak powinno byc i dlaczego tak nie jest. Chce wierzyc ze kiedy przyjdzie czaspodejmowania samodzielnych decyzji kiedy pojawi sie ktos kogo trzeba bedzie utrzymac a najwiekszym problememm nie bedzie decyzja dokad pojechac na wakacje pozostaniesz wierny swoim przekonaniom i ograniczysz sie do jednego etatu z 4 dyzurami nie dajac sie wrobic w te ponizajace kontrakty.ze wykazesz sie odpowiednia dawka asertywnosci i kiedy nie pojawi sie nikt by zmienic cie po dyzuze wyjdziesz sobie spokojnie do domu.trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A uważasz, że takie kontrakty nie są poniżające? Że pchanie się w wolontariaty nie jest poniżające? Lekarzy jest za mało, więc lekarze powinni dyktować warunki, a tymczasem godzą się na wszystko, żeby zarobić ten tysiąc złotych więcej.

      Usuń
    2. Marcin: Uważam, że zawód lekarza daje mi duże możliwości. Jak mi się uda zrobić speckę to będę miał jeszcze większe szanse na sukces zawodowy. Zdawałem sobie sprawę jak wygląda praca lekarza, ale dopiero pod koniec studiów olśniło mnie jaki to jest zapierdol. Nie chciałem tak i podjąłem decyzję, że nie będę tak zapieprzać jak wszyscy, której konsekwencję ponoszę cały czas (i nie żałuję jednak). W zawodzie lekarza można dobrze zarobić jednocześnie oddając się pasji medycyny. I to mogą być zarobki z górnej półki. I nawet mając kogoś na utrzymaniu to można sobie poradzić z tym jednym etatem o którym wspominałem. Trzeba sobie umieć poradzić. Pracowanie do upadłego jednak nie wchodzi w grę. Owszem jako (krótka) sytuacja przejściowa to jest jeszcze do zaakceptowania, ale w wieku 44 lat uważam że mając dyplom specjalisty można dyktować warunki. I akurat mój post nie był atakiem na panią doktor, bo tak jak napisałem nie uważam aby wzięła te dyżury z pazerności - a z Twojego komentarza mi tak trochę zaszło kwestiami finansowymi.

      Kaffe: Tak, kontakty są poniżające, rezydentura jest poniżająca (stawka mniejsza niż ja brałem za godzinę korepetycji w czasie studiów ucząc matematyki czy chemii). Dopóki środowisko będzie się godzić na takie warunki i w tym żyć, to niestety nic się nie zmieni.

      Usuń
    3. .zgadzam sie w wiekszosci z postawiona diagnoza .uwazam tez ze zycie nie jest czarno-biale. przyczyny dla ktorych ludzie godza sie na takie a nie inne warunki pracy bywaja bardzo zlozone i roznorodne. owszem w naszym wspolnym interesie jes walczyc o godne zarobki bez koniecznosci zacharowywania sie tyle ze nie wszyscy maja jednakowe mozliwosci wywalczenia takiego stanu rzeczy. Ojciec trojki dzieci nie spakuje walizki i nie przenesie sie na 2 koniec kraju bo w miejscowym szpitalu proponuja mu zbyt niski kontrakt.osobiscie przrerabialem ten temat , mnie sie udalo ale byl to dlugi i bolesny proces. osiagnalem to co chcialem ale moje odejscie niczego nie zmienilow sytuacji szpitala w ktorym pracowalem.

      Usuń
    4. Dlatego uważam, że harowanie ponad normę jest do względnego zaakceptowania przez jakiś krótki czas, ale nie przez całe życie. Zwłaszcza kiedy jest się już specjalistą. Rozumiem, że rezydenci do swojej pensji dorabiają, ale po niektórych moich kolegach uważam że przesadzają, bo zachciało im się nowego samochodu z salonu. Czasami trzeba też zweryfikować swoje oczekiwania wobec życia, albo przesunąć je na później. Tez bym chciał mieć już swoje mieszkanie, najnowsze Audi w garażu, ale zdaję sobie sprawę, że do tego kiedyś dojdę. Dostosowuję się do obecnej sytuacji, na którą jednak nie narzekam i brak nowego samochodu nie powoduje u mnie dyskomfortu i chęci zasuwania na marnym kontrakcie.

      Usuń
    5. Ja bym dała sobie, gdybym miała powód, by harować, czas do końca specjalizacji. Rezydentura - marny pieniądz, więc ewentualne dyżury, kontrakty, NPL, POZ, pogotowie, co kto lubi. Po trzydziestce już koniec. Możliwości organizmu (i mózgu) z czasem maleją i człowiek na mniej może sobie pozwolić niż rozbrykany dwudziestolatek, nie szkodząc chorym.

      Usuń
    6. Jedna jaskolka wiosny nie czyni - Anonimie.
      Po drugie - polska ochrona zdrowia rzadzi Towarzysz Limit. Ale z drugiej strony cale rzesze politycznie protegowanych - od lat nieoperujacych profesorow medycyny, ktorzy u koryta jako zacni luminarze o wszystkim decyduja co sie dzieje. Dlatego ten system nie ma szans na ewolucje - towarzyszy od kielicha niczym dzialaczy PZPN nie odspawasz od koryta...

      Na emigracji nie ma co sie oszukiwac -nie jest sie u siebie - i jak widzisz niesprawiedliwosc to musisz opuscic glowe i nie powiedziec ani slowa -jak sie o swoje upomnisz to w leb.

      Nigdzie nie ma rozowo. To proza zycia. A z reguly u koryta i wladzy sa Ci, co niczego nie umieja. Nie swieci garnki lepia.

      Usuń
  3. W pielęgniarskim jeszcze mniejsza solidarność. Mi szkoda człowieka. Czyjaś matka, żona, siostra, córka. To smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tą pielęgniarską solidarność też miałem czasem okazję obserwować. Chociaż czasem ja na tym też zyskałem dzięki temu jak się dogaduję z moimi pielęgniarkami.

      Usuń
  4. tylko "względnie młode lekarki" mogą obcować z mężczyznami? a wg Ciebie meżczyźni już bez zadnych ograniczen moga sie uganiac za młodymi kobietami? taki szowinizm nie przystoi osobie wykształconej, ale niestety najczesciej to Ci mezczyzni sa szowinistami. najwyrazniej nie mozna miec wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi trochę feminizmem zawiało:P
      Słowo "względnie" użyłem tutaj w znaczeniu "albo sytuacja odwrotna". W nawiasie miało to zabrzmieć: lub sytuacja odwrotna młoda lekarska z ...
      Z tym że ta opcja w nawiasie jest chyba rzadsza, bo mniej jest pielęgniarzy niż pielęgniarek. Bo to , że kobiety są zawsze młode nie ulega wątpliwości.
      Specjalnie tak napisałem żeby o ten szowinizm nie zostać oskarżony :P

      Usuń
    2. nie ma nic złego w feminizmie. feministki chcą być traktowane jedynie na równi z mężczyznami, bo płeć nie determinuje tak wiele jak się niektórym wydaje :) myśle, że nie ma nic w tym złego, ale mogę się mylić. nie czuja także nienawiści (jak to się powszechnie uważa) do mężczyzn xd

      Usuń
    3. Taki klasyczny feminizm, który po prostu ma "wyrównywać nierówności" jest ok, wiadomo. Ale dzisiejsze niektóre "feministki" - brzydale z nieogolonymi pachami, krzyczące, że mężczyźni to zło na jakichś manifach, to inna bajka :D

      Usuń
    4. jest tylko jedna definicja feminizmu z tego co słyszałam :)

      Usuń
    5. feminizm konczy sie w momencie gdy trzeba wniesc szafe na 8 pietro

      Usuń
    6. bo w dzisiejszych czasach meżczyźni nawet z tym sobie lepiej radzą, a najlepiej Ci inteligentni, po medycynie. tak z drugiej strony faktycznie atak jest najlepszą formą obrony. oskarż kogoś o szowinizm to powie, że jesteś feministka :) tylko, że to pierwsze jest krzywdzące

      Usuń
    7. Bo jak brzydka to juz nie ma prawa glosu? Kobieto puknij sie w glowe.

      Usuń
  5. Jak mi powiedział kiedyś pewien bardzo mądry profesor interny: "Mężczyźni starzeją się jak wino, a kobiety jak mleko."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się o nie zadba, to można dostać pyszny twarożek :D

      Usuń
    2. Tak, szczęśliwa kobieta staje się z czasem jogurcikiem stracciatella z płatkami czekolady. ;)

      Usuń
  6. Wreszcie ktoś powiedział to co myślę od już nie pamiętam ilu lat. To my popsulismy rynek, to my ratujmy system biorąc kolejny dyżur, to my tym narażamy pacjenta, to my przez to tracimy rodziny, to my chrzanimy wszystko i robimy to rządowi na rękę. To nie manifa jest potrzebna. To właśnie każdy powinien przez miesiąc olać dyzurowanie. System nie wytrzymały tygodnia. Tylko tak jak napisałeś. Nie mamy jaj. Swoją drogą z koleżankami z anestezjo nie dorabiamy i jesteśmy z tego dumne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie dorabiam. Chociaż niebawem zacznę dodatkowe dyżury, ale to dlatego że mi się one podobają, a nie z pobudek finansowych.

      Usuń
    2. U siebie na oddziale bierzesz, czy jakaś "zewnętrzna" pracka? :)

      Usuń
    3. U mnie w szpitalu, ale nie na swoim oddziale. I może się uda tak, że w ramach oddelegowania. Na razie jeszcze nic nie wiadomo, ale pracuję nad tym.

      Usuń
    4. No dobra, bezspornym faktem jest, że ratujecie system. I faktem jest, że lekarzy jest zwyczajnie za mało, a ci co są, tyrają za trzech (pobudki pomińmy chwilowo). Kolejnym faktem jest, że solidarny bunt pewnie dałby Wam pensje pozwalające na normalną pracę zamiast tyrania. Ja tylko mam dwa pytania:
      1. Ilu pacjentów za ten miesiąc, dwa czy trzy skutecznego buntu zapłaciłoby zdrowiem albo i życiem, i co Wy na ten temat?
      2. Kiedy już odnieślibyście sukces i zaczęlibyście permanentnie pracować jak ludzie, na 1 zamiast na 3 etatach (nie ma sprawy, każdemu się należy w miarę normalny wymiar czasu pracy), to co mieliby ze sobą zrobić pacjenci? Dodatkowi lekarze z nieba nie spadną, cykl szkolenia trwa latami, a zawał czy nowotwór nie poczeka...
      Dla jasności - nie wyrażam pretensji, tylko widzę lukę w rozumowaniu. Bo jakieś rozwiązanie tego problemu trzeba mieć w tym pakiecie postulatów, odwrócenie się tyłkiem i stwierdzenie "a mnie to zwisa" nie rozwiązuje niczego. Gdyby lekarze masowo zaczęli pracować 168 h zamiast 300 (pomijam, prywatnie czy państwowo, o sumę godzin chodzi), bo ich byłoby wreszcie na to stać, to jak i kim zaspokoić potrzeby pacjentów??? Z których część już teraz jest za późno diagnozowana, bo się nie mogą dopchać do sensownego lekarza (albo im się nie chce czy nie są świadomi, ale to już inna bajka).

      Usuń
    5. Egoistycznie przerzuca Pani, Pani Izo odpowiedzialnosc z decydentow na lekarzy. Odpowiem brutalnie: co mnie to obchodzi?

      Rozwiazania maja politycy i decydenci, nie biali wyrobnicy. Co konia obchodzi, ze woz sie przewrocil? Nie zebym byl brutalnym odartym z uczuc hipokryta -ale brzmi to miczym - Ludu pracujcy, pomozecie? - i po staremu. Po staremu. Jak sie idzie na wojne - to sa ofiary. Wojny sa przedluzeniem dyplomacji. Te ofiary beda. Ale najprawdopodobniej pozwoli to zmienic w koncu cos, by ich nie bylo w przyszlosci wiecej. Chorzy nie krzycza - umieraja w bezsilnosci bez leczenia na swiatowym poziomie. Z pustego i Salomon nie naleje.

      Priorytetem wladz jest zachowac wladze -kupili wyborcow za pincet plus i nie bedzie lepiej. Dlatego ja - wiele lat temu stwierdzilem ze szkoda zycia na kopanie sie z koniem i mnie w tym bagienku nie ma.

      Usuń
    6. Właściwie medicus odpowiedział tak jak i ja myślę.

      Ilu jeszcze lekarzy musi umrzeć, aby ktoś zauważył, że problem w ochronie zdrowia jest naprawdę poważny?
      Co mnie obchodzi to, że system od wielu lat się sypie i właśnie dochodzi do krytycznego momentu. To nie jest wina lekarzy, że ich za mało, tylko rządzących.
      Czy piekarza obchodzi to, że chleb się skończył który sprzedawał i dla Ciebie zabrakło? Nie, zamknie piekarnie przed nosem.
      Może faktycznie to brutalne, ale w medycynie jest podobnie. Ludzie kończą studia i na ogół chcą pracować w swoim zawodzie. Ale nie mają zamiaru być doktorem Judymem.

      Druga sprawa to taka, żeby skończyć z pacjentów robić święte krowy. Ilu z nich lekceważy zalecenia lekarzy, a później nagle oczekują cudu jak się ich zdrowie sypie? A wystarczyło wcześniej posłuchać mądrzejszego (mam taki przypadek w wśród swoich bliskich i powtarzam, że jest się winnym samemu sobie). Ale jak przychodzi do protestów lekarzy, to Ci biedni pacjenci co mają w dupie zalecenia lekarzy nagle się najbardziej martwią że poumierają.

      Dlaczego to lekarze mają zapierdalać po 300h żeby zaspokoić społeczeństwo (które w niejednym komentarzu pokazuje, że zachowuje się gorzej niż zwierzęta)?
      Ja bym wolał, aby mój lekarz był wyspany i nie musiał się przepracowywać. A jak by jeszcze dostawał odpowiednią pensję, to by mu zależało na pacjencie. A tak za marne grosze nikt nie ma zamiaru się poniżać i tyrać jak wół.

      Usuń
    7. Stanowczo też bym wolała. :) Powiem więcej - porzuciłam naprawdę świetnego lekarza z powodu wywołanej szarością jego twarzy obawy, że rekordowe IQ przegra w końcu z fizjologią, i lepiej żeby nie akurat podczas badania mnie - kaprys taki. :) A koleżanka-anestezjolożka (kontraktowa) padła na bloku, poleżała 4 dni na własnym OIT, po czym kazała się wypiąć ze wszystkiego i założyła fartuch, bo grafik nie poczeka... Więc doskonale wiem, jak jest, nawet jeśli sama jestem po tej drugiej stronie. ALE JEDNAK...
      "Rozwiązania mają politycy i decydenci, nie biali wyrobnicy". Otóż nie, nie mają. Natomiast mają władzę, czy się nam/Wam to podoba, czy nie. I dopóki ktoś im jakiegoś, choćby prowizorycznego, rozwiązania nie podsunie, to prędzej Was hurtem zmilitaryzują niż ustąpią. Więc może warto jednak coś wymyślić?
      I fajnie się mówi teoretycznie / oficjalnie / grupowo, że każda rewolucja ma swoje ofiary, ale w łazience przed lustrem każdy stoi sam. :) Wiem, bo w całkiem innej branży też mamy grupowe poczucie buntu. I z dziką rozkoszą byśmy... tylko, kurde, ucierpiałby na tym nie żaden decydent, tylko Bogu ducha winny Kowalski, więc... no.

      Usuń
    8. Problem, ktory Pani porusza jest o wiele bardziej zlozony. Lekarze nie sa jednorodna i homogenna grupa. Mamy mlodych wyrobnikow w latyfundiach profesorsko-ordynatorskich, ktorzy musza sie szybko krecic, mamy grube ryby - czcigodnych luminarzy polskiejh medycyny, ktorzy od lat nie operuja, nie lecza -ale sie u koryta trzymaja - i oni niczym karbowi beda porzadku starego strzec. Socjalizm albo smierc -ale smierc ich zawodowa - to po nich chocby i potop. Wladza doskonale o tym wie - czesc tych palantow najnizej sie zastraszy, czesc sie przekupi obietnicami stolka - Pani Joanno, Pani sie dobrze zastanowi nad strajkiem, przeciez etat zastepcy ordynatora moze byc Pani...i tak dalej. Rozwiazaniem jest chociazby ucieczka z systemu Panstwowego. Praca na swoim. Wielu jednak nie ma na tyle cojones i nie podejmie ryzyka - chce miec ciastko i zjesc ciastko. Feminizacjha (mizoginem nie jestem) robi swoije.

      Swego czasu w Niemczech jak pracowalem to sie dwie lekarki zglosily na ochotniczki po dyzurze do dalszej pracy bo pacjenci, bo klinika. Odbily karty zegarowe na czytnmiku i siedzialy od 7mej do 17tej w ramach idei. Szef sie smial na klatce - skwitowal to - blöde Schlampen....czyli glupie k...ury. jedna literke pominalem.

      Medycyna w calej europie psieje - w Szwajcarii nie pracuje co 5 lekarz a zanosi sie ze bedzie co 4. Bo.. Bryndza sie robi. Szpitale sie prywatyzuja i jako Fundcje czy Spolki daja swoje taryfy - importuja rumunoiw polakow, ktorzy tyraja za pensje rowna 50% kasjerki liczac ich nadgodziny. nie popdoba sie?

      A praca ciezka - i niewdzieczna - ludzie wola isc do firm. Znam wielu ludzi ponizej 30 roku zycia zarabiajacych wiecej niz 55 letni lekarz. Niekoniecznie po IT. Co mysla Pani Izo politycy - sa propozycje lojalek i zamordyzmu -ze absolwent bedzie musial pracowac w zawodzie. Na uklady nima rady a na wladze nic nie poradze - otoz Pani Izo - nakazow pracy jeszcze nie ma - ja chcialem sie wyrwac z bulandyjskiego bagna juz wczesniej - lekarzy nikt do pracy nie zmusi. Przymusu pracy nie ma. Lekarze sa niestety zbyt glupi na walke z jakakolwiek wladza. Te idiotyczne marsze i manifestacje. Buty na trawnikach...Prywatnie to ja czeklam na walki rezydentow w klatkach MMA lub rezydentek w kisielu. Efekt ten sam.

      Wystarczylo by olac chory system i wladza nie miala by wyjscia - musieliby podniesc naklady i zapisac w ustawie stosowne zmiany i ich harmonogram. Nie musza robic niczego, bo lekarze sa za ciency w te klocki. To nie gornicy. Lekarze nie umieja walczyc o swoje. Bedzie po staremu, masochizm,protesty sresty dupesty.

      Dla wladzy lekarze to zaden przeciwnik.

      Usuń
    9. Nie moge edytowac wiec jeszcze odpisze. Widzi Pani, Pani Izo. Stojac w lazience przed lustrem slysze czasami glosy mojej zony i rodziny - i to moj obowiazek sie o nich troszczyc, potem dopiero szczytne idee. Rewolucja wymaga ofiar a systemy sa krwiozercze. Natomiast pacjent nie ma w zasiegu decydenta politruka. On ma lekarza na ktorym swe pretensje wyladowuje. W momencie kiedy widze co sie dzieje - to bylbym glupi. Nikt mnie przeciez pod pistoletem nigdzie nie trzyma i trzeba bylo polknac te zabe...Wiec - on y va!!! Rzucilem anestezje w ktorej w warunkach Szwajcarskich bylbym nikim bo szans na awans jako obcokrajowiec zadnych, a managierow idiotow sluchac nie chce. Kazdy kowalem swego losu.

      Uwazam jednak ze oczekiwanie od lekarzy ze cos zrobia - to konsewrwacja tego bulandyjskiego kurwidolka. Panstwo nie ma na lekarzy -ale na Swiatowe Dni Mlodziezy jest, na pincet plus jest. Okay, nie jestesmy priorytetami, nie potrzebujecie nas. Nie potrzebujecie naszych uslug. A wiec nalezy sobie znalezc uslugodawce bo za wszystko zawsze placi klient koncowy. Oczekiwanie ze szeregowi lekarze beda kosztem swoim i swoich rodzin latac dziury systemu, w ktorym rzadzi towarzysz limit - jest Pani Izo nieuczciwe.

      Usuń
  7. Zarzućcie klona i się wyluzujcie ;)

    OdpowiedzUsuń