Z okazji wakacji mam urlop. Właściwie to ordynator ma urlop, co w praktyce oznacza ciszę i spokój w pracy - nie licząc awantur z chirurgami.
Na bloku panuje totalna samowolka. Ginekolodzy chcieli dzisiaj zrzucić pacjentkę tuż po podaniu fentanylu, a jeszcze przed podaniem propofolu. Ostatecznie zdecydowali się operować, tak więc podałem atrakurium i jeszcze nawet zwinnie zaintubowałem. Wczesnym popołudniem wyciągałem z narkozy 12-latka, bo pan Czesław zafundował mu dawki leków jak dla konia - tuż przed końcem zabiegu zaproponował podanie fentanylu i podkręcenie sevo. Na szczęście pielęgniarka z podaniem tych przysmaków się ociągała i zdążyłem wszystko zrobić po swojemu.
Na chirurgii sezon urlopowy się powoli kończy, za to zaczyna się u mnie na oddziale (ja mam jeszcze niecałe 2/3 do wykorzystania). Wrzesień planuje się pracowniczy, a u mnie dodatkowo jeszcze naukowy. Tylko jakoś tak do książek mi nie po drodze - na jedną to już trzeci tydzień czekam, bo coś kurier trafić nie może.
ale o co te awantury? O przebieg znieczulenia czy jak?
OdpowiedzUsuńNp. wczoraj była o to, że na 3 łóżkach nie da się położyć 4 pacjentów.
OdpowiedzUsuńAlez sie przeciez da. Jednego pacjenta w domu chirurgicznej superstar i niech on go tam z oddzialem pielegnuje
OdpowiedzUsuńTo byłby dla mnie strzał w stopę ze względów logistycznych :]
UsuńChyba mam już jakieś zaniki pamięci, totalnie zapomniałam o Twoim blogu, nie byłam tu chyba z rok. Zabieram się za nadrabianie :P
OdpowiedzUsuń