Mieszkanie tu gdzie mieszkam na kilka swoich zalet. Cisza, spokój, mniejsze koszty utrzymania, wszędzie blisko, a zaoszczędzone pieniądze można wydać na przyjemności. Są też wady. A mianowicie powroty z imprez to istna katorga. Pierwszy publiczny transport jest dopiero o 7. Do tego czasu trzeba coś ze sobą zrobić. We Wrocławiu było łatwo - miałem kaprys wracać do domu, to szedłem na przystanek i nocny co pół godziny podwoził mnie tam, gdzie chciałem. Sporadycznie szarpnąłem się na taxę. Teraz już nie ma takiego luksusu.
Wczoraj mi wypadł dyżur samochodowy, czyli musiałem być kierowcą. Możliwości było kilka. Spotykamy się od razu na mieście, a po imprezie odwożę każdego do domu. Inna możliwość to taka, że zabieram każdego po kolei i jedziemy razem na imprezę i później też każdego odwożę. Trzecia możliwość to taka, że wszyscy zjeżdżają się do mnie i ode mnie jedziemy do punktu docelowego. Ostatnia opcja zbytnio odpadała, bo wiązałoby się to z robieniem biforku. A na to nie miałem ochoty. Zwłaszcza, że ja musiałbym się ograniczyć do jedzenia i picia soczku. Bałagan by został, a na koniec nikt by nie docenił mojej pracy i tyle. Zaproponowałem tylko, że po imprezie 3 osoby mogą u mnie przenocować, zaznaczając że mam 'lekki' bałagan w mieszkaniu. Mi takie rozwiązanie było jeszcze bardziej na rękę, bo nie musiałem robić rundki po okolicznych wioskach, tylko prosto jechałem do domu. A w niedzielę, każdy we własnym zakresie wraca do siebie.
Ostatecznie umówiliśmy się na mieście. Kto chciał to zostawił w samochodzie piżamkę do spania i poszliśmy na imprezę. Poczułem się bardzo odmłodzony. Po trzeciej piosence Britney Spears z jej pierwszej płyty miałem wrażenie, że znowu jestem w podstawówce. Muzyka jednak może czasem przeszkadzać:P Wszyscy drinkowali, a ja żonglowałem między colą, spritem i sokiem pomarańczowym. Za to poobserwowałem sobie ludzi - całkiem inaczej się ich postrzega, kiedy patrzy się na nich trzeźwym okiem. Przynajmniej ja nie mam dzisiaj kaca i wstałem jak nowonarodzony - właściwie to burza mnie obudziła :D
Jedynie na after party się załapałem, które urządziliśmy o 5 nad ranem. Dobrze, że włożyłem do lodówki odpowiednią butelkę, bo ciepła wódka nie jest dobra.
- Ej Rafał, a masz jakiś alkohol w domu?? - padały pytania w czasie drogi powrotnej, kiedy ranne wstawały już zorze. Przypomniały mi się studenckie czasy, jak się dobijaliśmy nad ranem w mieszkaniu niedaleko AR. Ja się dzisiaj akurat nie dobiłem. Inni się dobijali, a ja powolutku sączyłem sobie czerwone hiszpańskie winko.
No i trzeźwa impreza a jak się udała
OdpowiedzUsuńMożna? Można :-D
*zielonooka_dziewczyna*
... i nie wiadomo czy jak się ma taki dyżur samochodowy czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie... co z tego że na drugi dzień nie ma się kaca jak impreza w gronie samych wstawionych znajomych jest do bani?bo nie wiadomo śmiać się z ich głupich tekstów czy płakać nad ich głupotą po pijaku? a tak na marginesie to fakt, ciepła wódka jest paskudna... :)
OdpowiedzUsuńAga