Pan ordynator postanowił dziś zrobić sobie wolne. To była pierwsza przyjemna wiadomość dzisiejszego dnia. Od razu widać było, że promieniałem. Dzieliłem się tą nowiną, że wszystkimi dookoła - jakbyś wczoraj już o tym wiedział to pewnie byś lepiej spał :P Z dr Kowalskim uzgodniliśmy jak się wszyscy dzielimy salami i mi przypadły w udziale tylko 3 zabiegi na urologii. Szybko, sprawnie, bez komplikacji i niespodzianek. Taki w ogóle ładny program operacyjny na dziś był, bo każdy wyrobił się szybciej niż się spodziewał (nie pamiętam kiedy ostatnio tak było). Nawet dr Kowalski - chociaż to dlatego, że zrzucił jeden zabieg.
Dr Julita ma dzisiaj dyżur, a oddział nieco zawalony. Akurat jak skończyłem swoje zabiegi to jeszcze było nowe przyjęcie z interny. Jakieś miałem przeczucie, że wcale nie zapowiada się wesoło. Ale najwyraźniej radość z nieobecności ordynatora się wszystkim udzieliła i Julita miała dla mnie trzy propozycje do wyboru: Idziemy coś zjeść i później idziesz sobie do domu, idziemy wypić kawę i zjeść lody i później idziesz do domu, albo idziesz do domu.
Wszystkie trzy wręcz chciałem wybrać. Ale zdecydowałem się na bramkę numer dwa, czyli kawę, lody i pójście do domu. Oczywiście musiał być w tym jakiś haczyk. Julita chciała, abym przejął jutro za nią premedykacje ambulatoryjne. Nawet mi to odpowiada, bo jutrzejszy piątek szykuje się jeszcze bardziej bezrobotny, co by oznaczało, że musiałbym sam sobie szukać zajęcia. A tak zniknę sobie w gabinecie i będę mieć spokój.
Żeby lekko nie było, to ja też miałem swoje warunki negocjacyjne. Poprosiłem, aby szefowi nie mówiła, że sobie dzisiaj kilka godzin wcześniej wyszedłem. Za tydzień potrzebuję się w środę z pracy wyrwać mniej więcej o tej samej porze, a to może być cięższe jeśli usłyszy co się wyprawia podczas jego nieobecności:D
Wychodząc z pracy natknąłem się na mojego ulubionego chirurga, czyli Szymona: Ty jeszcze w pracy?? A ja już po pracy :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz