Dostałem swoją stażystkę. Na tydzień, może dwa. Nikt chyba nie chce się stażystami zajmować, to mi się trafiło. A może to przez ten mój zgrabny tyłek? W sumie pamiętam dobrze jak to na stażu jest, więc jak będzie chętna do współpracy to coś tam spróbuję nauczyć. A jak nie, to na siłę trzymać nie będę na sali operacyjnej. Ordynator powiedział, że mam ją
wprowadzić w podstawy anestezjologii (premedykacja, leki, wentylacja, intubacja i te
sprawy). Na bloku za dużo papierkowej roboty nie ma,
więc niech sobie dziewczyna popisze protokół i pospisuje ciśnienia i
akcję serca.
Zapał studentów do nauki zależy również w dużej mierze od zaangażowania prowadzących ich lekarzy. Dlatego zapał jest wskazany dla obu stron :)
OdpowiedzUsuńJa tam jakiś mam :P
UsuńGorzej z wiedzą może być :P
Fajnie mieć własnego uczniaka, można się wykazać i być dobrym wujkiem :D
OdpowiedzUsuńI kawę może mi zrobić :P
UsuńŻeby też studenci byli chętni :P
OdpowiedzUsuńwg mnie to dobry pomysł, każdy rezydent zna podstawy i może ich uczyć. Było pewnie małe ryzyko, że ta stazystka będzie zadawac podchwytliwe pytania. Przecież mogła odmówic słuchania "prelekcji" i pójść na niekończąca się przerwę kawową.
OdpowiedzUsuńAle ona jest na stażu a nie na ćwiczeniach, więc nie ma prelekcji
Usuńdlatego słowo prelekcja jest w cudzysłowiu. równie dobrze mogłabym napisać - pogadanka na temat intubacji.
Usuń