Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 27 maja 2013

Bobaski

Rozpocząłem dzisiaj staż na najwyższym piętrze, dlatego z szatni kieruję się do windy, a nie klatkę schodową jak do tej pory. Na samym szczycie, na przeciwko porodówki znajduje się oddział neonatologiczny, czyli pacjentami są dzieci co zaczęły życie na własny rachunek.

Neonatologia podoba mi się z tego powodu, że zaczyna się o 9.15. To taka optymalna godzina, aby się wyspać i rano nie musieć się spieszyć do pracy. Poza tym na razie nic mi się tam nie spodobało, aż tak że chciałbym wracać.

Dzisiaj byłem na wizycie na oddziale dla wcześniaków i na intensywnej terapii. Małe dzieci mają to do siebie, że nie potrafią powiedzieć co je boli, gdzie boli, jak bardzo boli, od kiedy boli. Za to lubią płakać. Głośno lubią płakać. Szczególnie w czasie badania. A badanie to dla mnie takie wróżenie z fusów. U dorosłego to w brzuchu wszystko mogę sobie dokładnie wymacać i ocenić, a tutaj dwoma palcami obejmuję cały brzuszek i jednocześnie mogę wyczuć wątrobę i śledzionę.

Bobasków widziałem kilkanaście. Widziałem, a nie badałem. Jakoś mam obawy, że coś źle zrobię, za mocno przycisnę, źle złapię i wyrządzę krzywdę. Dlatego wolę się od nich trzymać z daleka. Gdy sobie słodko śpią to są naprawdę urocze.

13 komentarzy:

  1. Hm... nie wyobrażam sobie operacji takiego maleństwa... a przecież czasem to konieczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Operacje da się jakoś przeżyć. Ale jak płacze to już gorzej. I nie chodzi o to że jest głośno, ale że mi szkoda dzieciaczka bo nie wiem czemu płacze i nie umiem pomóc.

      Usuń
  2. Neobejby są jak z gumy! Można nimi wyginać na wszystkie strony, a i tak nic im się nie stanie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj! ;) Najwyżej go naprawią xD

      Usuń
    2. Eeee... może lepiej nie :P

      Usuń
    3. Mnie rozwaliło jak neonatolog rok temu podczas moich prakatyk badała noworodka i obracała go jak paczkę cukru w rękach, a on prawie zasnął :P Tak samo jak nie odważyłabym się podnosić szczeniaka za skórę na karku, tak obawiałabym się za zdecydowane chwytanie noworodka, chociaż podobno obie metody są wyuczalne i bezpieczne :)

      Usuń
  3. Praca z dzieciaczkami wymaga poswiecenia i wielkiego serca i cierpliwosci. Na poczatku czlowiek sie boi, tak jak napisales zle dotknie, za mocno przycisnie etc. Po jakims czasie nabiera sie wprawy, i wiekszej pewnosci siebie kiedy sie zrozumie po co jest sie na takim oddziale. Choc obawy zawsze beda, bo mimo wszystko to wczesniaki. Pamietam jak przyszlo mi sie zajac maluszkiem 3 miesiecznym jako wolontariuszka na oddziale patologii niemowlat. To byl moj pierwszy "szpitalny" kontakt z takim dzieckiem. To co czlowiek czuje w srodku, po raz pierwszy widzac dziecko pod tymi wszystkimi rurkami [mala miala dialize nerek i pompe insulinowa o ile dobrze pamietam plus dlugotrwajaca zoltaczke] tego sie nie da opisac. Mam na codzien kontakt z wieloma dziecmi i zdrowimi i tymi chorymi, niepelnosprawnymi. Dzięki temu rodzi sie w czlowieku, wielka chec niesienia pomocy, choc zdaje sie ze nie zawsze da sie kazdemu pomoc. Jestem typem czlowieka, zktory bardzo kocha dzieci i w tym kierunku chce isc jesli chodzi o naukę. Pielegniarstwo pediatryczne, choc wiem ze wymagajace poswiecenia zawsze mnie ciagnelo. Nie ptzeraza mnie typ pracy, tylko czasami bezdusznosc calego systemu ochrony zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z dziećmi nie mogę pracować. Za bardzo mi ich szkoda :(

      Usuń
    2. Wiesz, ja tez tak myslalam. Mam nadzieje ze w przyszlosci mnie to nie przerosnie. Wazne jest by wiedziec ze jest sie dla tych maluszkow, ze twoja rola jest im pomoc i je chronic. Człowiek dopiero nabiera pewnosci siebie, jak mu sie "pierwszy raz" uda takiemu dziecku pomoc. Kazdy, kto pracuje z maluchami kiedys mial ten swoj pierwszy raz. Wszystkiego sie trzeba uczyc stopniowo i cale zycie. Oddzialy dzieciece sa o tyle "trudne", że nigdy nie wiesz jak masz sie przygotowac "psychicznie", bo umowmy sie ciezko sie patrzy na takie niewinne stworzonko w inkubatorze podlaczone do roznego sprzetu. A tez i trudno zrozumiec rodzicow, ktorzy z wygodnictwa zostawiaja wlasne dzieci w szpitalu bo nie "maja czasu" sie nimi zajac, albo mamuska czy taki tatus znowu byli pijani a dziecko mieli gdzies. Uwierz mi, ze wtedy rozpacz i wkurwienie biora najbardziej górę.

      Usuń
  4. No to powodzenia, i nie zepsuj tam nikogo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najlepiej niech mnie oddelegują do domu, to nikogo tam nie popsuję :D

      Usuń
  5. fajnie :) dzieci są osom, zwłaszcza takie małe :) nieważne, że tylko śpią, krzyczą, sikają i jedzą :) są osom :)

    OdpowiedzUsuń