Pogadanki urlopowe

Dzisiaj było lekkie zamieszanie, które wywołała Julita. Ona trochę za bardzo przeżywa jak się robi takie combo na bloku i co chwilę zmienia decyzję odnośnie tego co, kto, gdzie, z kim i jak będzie robić. Jakby nie było, to o 10.30 godzinie miałem już zrobione wszystkie podpajęcze jakie się dało zrobić i miałem tylko obskoczyć premedykacje.

W piątki premedykacje są najczęściej pacjentów do małych ambulatoryjnych zabiegów - dziś były 3 sztuki, i ewentualnie coś na ostro - jedna rosyjskojęzyczna sztuka na ginekologii (specjalnie sciągnięto pielęgniarkę z interny, aby tłumaczyła).

- A to pan doktor nie zna rosyjskiego? :P

- No nie znam, ja poszedłem w zachodnie języki, chociaż i tak późno zacząłem się ich uczyć. Są bardziej przyszłościowe według mnie :P

Koło 11.30 zajrzałem na chirurgię czy nie mają czegoś na ostro i życzyłem udanego weekendu, bo mogłem sobie iść w siną dal.

Szymon: Już? A taki program był zawalony.

Ja: Odpowiednie zabiegi taktyczne i program się bardzo skrócił. Poza tym ordynatora dzisiaj nie ma.

Szymon: Do domu już idziesz?

Ja: Idę, wy chyba też możecie się zbierać. Zobacz, Vacek zainteresowany jest urlopem, a nie pracą.

Szymon: On na Dominikanę leci za tydzień.

Ja: Ooo, to zabierz dużo dolarów, bo tam drogo.

Vacek: A byłeś?

Ja: Jeszcze nie. Ale znajomi byli i mówili, że  na Dominikanę według nich można się raz przelecieć i starczy. No i że stosunkowo drogo tam jest. Dlatego ja polecam Tajlandię.

Vacek: Tajlandia może za rok.

Ja: Janek był już tam parę razy i mu tajskich masaży nadal mało.

Vacek: Opowiadał, że bajecznie tanio i dobre ostre jedzenie.

Ja: Mogę tylko to potwierdzić i polecić. A Ty Szymon co, jak tam w Turcji było?

Szymon: Fajnie, ale wolę Majorkę.