Zawiozłem pacjentkę na salę budzeń. Trochę się ociągałem z powrotem na blok. Zanim wróciłem na salę operacyjną to zahaczyłem o dyżurkę, aby płyny uzupełnić. Akurat trafiłem na ekipę ginekologów i instrumentariuszek, z którą przyszło mi dzisiaj pracować.
Ginekolog: Już? Zaintubowana?
Ja: Co? Bez przesady. Nie tak szybko. Głowa mnie boli. Dzisiaj będę wszystko dwa razy wolniej robić.
Ginekolog: To za ile pan zacznie?
Ja: Jak się uwinę. Muszę odpocząć, napić się czegoś, czekoladę zjeść. Do 14 jeszcze dużo czasu, zdążymy nawet dwa razy.
Instrumentariuszka: Mnie kiedyś ząb bolał, to poszłam do was na oddział kogoś się zapytać co mi może pomóc.
Ja: I kogo zapytałaś?
Instrumentariuszka: Akurat trafiłam na Kowlaskiego, co mi dał chyba ibuprom i coś jeszcze.
Ja (z ironią): I co, pomogło?
Instrumentariuszka: Bardzo, tak mnie przyćmiło, że nie byłam w stanie wrócić po pracy do domu.
Ja: Może to taki fentanyl w tabletkach był :]
Wypiłem herbatkę, czekoladę zjadłem, głowa boleć nie przestała, a pacjentka nadal nie wjechała na salę operacyjną. Nie mówiąc o nieprzygotowanych lekach. Żeby tylko przetrwać do końca tygodnia.
Ja: Może to taki fentanyl w tabletkach był :]
Wypiłem herbatkę, czekoladę zjadłem, głowa boleć nie przestała, a pacjentka nadal nie wjechała na salę operacyjną. Nie mówiąc o nieprzygotowanych lekach. Żeby tylko przetrwać do końca tygodnia.
Medice, cura te ipsum!
OdpowiedzUsuń