Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 21 września 2015

Kongres

Wybrałem się do stolicy na kongres. Już w styczniu zgłosiłem, że w owych dniach mnie nie będzie. Ordynator zaakceptował (do wyboru miał jeszcze wysłanie mnie w sierpniu na Słowację), ale i tak musiałem mu wiele razy przypominać, że mnie nie będzie. Ostatecznie podpisał mi papier, że wyraża zgodę na wyjazd i mogę się też ubiegać o zwrot kosztów.

Wyjazd był od kilku miesięcy w planach. Dużymi litrami w kalendarzu został napisany. W praktyce oznacza to, że do ostatniej chwili nic nie jest gotowe, bo mam jeszcze dużo czasu. Nawet rezerwację hotelu zmieniłem na dwa dni przed wyjazdem. Najlepszy cyrk to miałem z ubraniami. Od tygodnia pranie czekało, aż je zrobię i jakoś się doczekać nie mogło. Wyprać jeszcze zdążyłem, ale z prasowaniem to miałem nie lada problem. Mało brakowało, a bym ze sobą jeszcze zabrał żelazko. W pracy też mi nieźle dali popalić. Chyba ktoś chciał, żebym w dwa razy krótszym czasie wyrobił normę za cały tydzień. W dniu wyjazdu już naprawdę nie miałem czasu i zostawiłem Kowalskiemu pacjenta na dyżur (poczatkowo on chciał go i tak zrzucić).

Jeśli chodzi o merytoryczne wrażenia, to bardzo mi się podobało. Kongres polecił mi znajomy co rok temu był i się zachwycał. Tematyka bardzo różnorodna i było w czym wybierać, aby czegoś ciekawego posłuchać. Długopisów i notatników nawet już nie zbierałem, bo i tak nie mam co z tym robić. Ale dwie ładne torby przywiozłem. No i objadłem się żelkami - taka moda na stanowiskach sponsorskich.

Tak przy okazji chciałem zapytać, czy ktoś ma jakieś duże doświadczenia z ketaminą. W jednym ze szpitali podają pacjentom we wlewie ciągłym i owych pacjentów próbują uruchamiać. Na pytanie z sali jak to robią, to prowadzący stwierdził: to są naprawdę homeopatyczne dawki ketaminy.

Najfajniejszą częścią wszelkich kongresów są oczywiście rozmowy w kuluarach i imprezy. Bankiet pierwszego dnia w stylu pirackim, z pokazami połykacza ognia, nagrodzony został dużą ilością oklasków. Aczkolwiek najlepszy bankiet to ja sobie urządziłem sam w sobotę. Początkowo zapał miałem średni, ale później było już z górki. Zwłaszcza jak barman przyjmował moje zamówienie na migi, bo zdążył poznać co najczęściej piję. Przypomniała mi się nawet moja ostatnia impreza z Amsterdamu, bo mniej więcej była w tym samym stylu. Chociaż tutaj lepiej było, bo w Holandii nikt mi Lambady nie puścił (nie to żeby poleciało to na moje specjalne życzenie, taki zbieg okoliczności raczej).

Ogromna radość dziś była, że do pracy wróciłem. W czwartek mieli takie combo, że do 17.30 operowali. Nawet szef zauważył, że moja nieobecność daje się we znaki. Bardzo dobrze, że tak się stało. Niech mnie docenia, bo konkurencja nie śpi. Przed wyjazdem mówiłem, żeby najlepiej jedną salę zamknęli. Na kongresie rozmawiałem z jednym ordynatorem, u którego chciałbym kiedyś ewentualnie pracować. I była też próba zwerbowania mnie do jakiegoś małego szpitala, chociaż tu problemem było, że nie mam jeszcze specjalizacji skończonej (czyżbym tak staro wyglądał? a może to chodziło o mój zgrabny tyłek? :P). Ale pani numer i maila wzięła ode mnie, abyśmy byli w kontakcie. Ofertę "Lekarzy bez granic" odrzuciłem od razu - to akurat nie dla mnie. Ja preferuję pracę na jednym etacie.

A w środę wyjazd służbowy mi się trafił. Podobno mam reprezentować szpital na jakiś ważnym spotkaniu. Szef niestety nie był zbyt hojny w szczegóły o co dokładnie chodzi i mnie tylko poinformował, że będę musiał jechać, bo jemu się nie chce. Hmm... trudno było mi się nie zgodzić. Dzień bez szefa, to chyba nie jest dzień stracony. Tylko czy plan operacyjny będzie przez to okrojony? Dr Kowalski na urlopie, ja w delegacji, to znowu się coco jambo zrobi :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz