Trafił do nas kolejny pacjent zagraniczny. Tym razem z okolic Arabii. Opis operacji i ankietę dostał w wersji arabskiej. Trochę dało się z nim dogadać, ale też szału nie było. Szczęśliwie się złożyło, że ów pacjent ma kuzyna w Hamburgu, który jest anestezjologiem. Któryś z chirurgów do niego zadzwonił i kuzyn wyjaśnił, że pacjent na nic nie choruje, a narkozę to żebyśmy zrobili tak jak zawsze, bez żadnych dziwactw. Proste znieczulenie ogólne z intubacją. Zresztą ja nie lubię niepotrzebnie kombinować, jak nie ma takiej potrzeby.
Ja dziś jeszcze rano u pacjenta byłem, to powoli wyjaśniłem mu co i jak - specjalnie mnie ordynator wysłał, bo języki obce znam (ale tylko niektóre europejskie). Przytakiwał, więc bardzo możliwe, że zrozumiał. Dokumenty podpisał. Porządek w papierach jest.
Operacja przebiegła bez komplikacji. Pacjent żyć będzie.
A co mu dolegało ?
OdpowiedzUsuńMusiał mieć zrobioną operację.
UsuńRozumiem, tajemnica lekarska :)
UsuńTytuł notki jak tytuł odcinka przygód kapitana Klossa. :-)
OdpowiedzUsuńPacjent stabilny był - zwłaszcza od momentu jak ja go przejąłem, więc obyło się bez przygód :P
UsuńA skąd mieliście ankietę po arabsku? Są ogólnodostępne?
UsuńZ google translatora ;p
UsuńPudło:P
UsuńMamy w pracy program od ankiet i jest tłumaczenie na 26 języków. Problem pojawia się wtedy kiedy pacjent ankietę zrozumie, ale i tak z nikim się nie dogada, bo nikt arabskiego nie zna,.