Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 10 lutego 2015

5 minut spokoju

Zapytałem ordynatora czy mogę sobie wyskoczyć na śniadanie. Ten naskoczył na mnie, że mogłem sobie pójść między zabiegami. Łatwo powiedzieć, jak nie wie co się działo u mnie. Nie mogłem sobie zrobić przerwy między zabiegami, bo tej przerwy de facto nie było. Ginekolodzy niechcący postanowili zrobić z godzinnego zabiegu dużą operację urologiczną  i nie bardzo miałem czas myśleć o śniadaniu.

Dwie godziny później, kiedy odwoziłem kolejną pacjentkę na salę budzeń. pozwolił mi pójść zjeść obiad. No to poszedłem do dyżurki, soczku sobie nalałem, spożywanie posiłku rozpocząłem. Przychodzi oddziałowa i mówi, że ordynator mnie szuka.

Kurwa mać, 5 minut spokoju. Dosłownie 5 minut. 300 sekund. Od samego rana jestem na nogach. Nie rozerwę się przecież.

Sam mówił, że mam iść zjeść obiad, a teraz nagle nie wie gdzie mnie znaleźć. Pomijam fakt, że można do mnie zadzwonić - mój służbowy numer nie jest dla niego tajemnicą. Nie bardzo biorąc sobie do serca słowa oddziałowej, dokończyłem spokojnie obiad. Jakby miał do mnie coś pilnego to by już dawno mnie znalazł.

Poszedłem do niego na salę, a tam tylko pielęgniarka była (Kasia o ile dobrze pamiętam). Postanowiłem nieco poirytowany poczekać, sam go szukać nie będę.

Rafał siadaj, głęboko oddychaj, herbatki się napij, nogi sobie wysoko połóż, żebyś zakrzepicy nie dostał. To sobie posiedziałem, bo akurat zjawił się mój guru. Wysłał mnie na premedykacje, a później na 13:30 mam znieczulać laryngologię. Trochę mi się to nie uśmiechało, bo liczyłem że dostanę dwa pęcherzyki laparoskopowe. Laryngologicznych pacjentów średnio lubię znieczulać. I nie lubię intubować przez nos. A dzisiaj trafili się wszyscy z małymi dziurkami w dodatku.

Gdy się już uporałem z laryngologią to kolejnym poleceniem było: Pan skończy tą moją laparoskopię, bo ja muszę iść na oddział. A jak polował na mnie, kiedy jechałem z pacjentem na salę budzeń. Cwaniaczek. Naturalnie, że skończyłem, bo co miałem innego do roboty...

Jutro za to zapowiada się dzień hemikolektomiczny. Akurat zwolniły się dwa miejsca n OIOMie to będzie je kim zapełnić. O ile nikt w nocy dziś tego nie zrobi.

9 komentarzy:

  1. Grabi sobie, ordynator, oj grabi... ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Intubacja przez nos-brrr,niefajna perspektywa chyba.To szybkie śniadanie,to szybki obiad-wrzodów się jakiś nabawisz jeszcze z tego pośpiechu;P Dobrze,że chociaż w weekend możesz spokojnie podjeść królewskie sałatki;P( kradnę przepis:)

    Flo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a coś źle doczytałam z tym obiadem,teraz widzę że był na spokojnie spożyty:)-co nie zmienia faktu,że i tak dużo się dzieje u Was na szybcika;)

      Usuń
    2. Na szybko to mamy tylko przerwy, o ile czasami w ogóle są ;]

      Usuń
  3. A ja czekam na jakiś wpis odnośnie tej narkozy co to niby pacjent śpi ale jednak nie...bardzo interesuje mnie ten temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się chyba nazywało "świadomość śródoperacyjna" albo "świadoma narkoza". Faktycznie, ciekawy temat :)

      Usuń
    2. Ja z tym tematem do czynienia nie miałem jeszcze. Pacjenci mówią, że dobrze spali.Za to jeśli chodzi o wybudzenie się śródoperacyjne to mi się czasami zdarza - zwłaszcza jak monitor zaczyna głośno pikać :D

      Usuń
    3. powstał o tym nawet film awake ;)

      Usuń