Wsiada czteroosobowa hiszpańska rodzina do autobusu. Tata - Hiszpanin, Mama - Hiszpanka, syn - Hiszpanin i córka - Hiszpanka.
Tata - Hiszpanin podchodzi do kierowcy i pokazuje na palcach, że chce 4 bilety, próbując wymówić to po włosku.
Kierowca widząc, że nie pogada za bardzo, bo chyba nie znał ich mowy ojczystej, pokazał mu, że jeden bilet kosztuje 1,70 euro.
Tata - Hiszpanin pokiwał głową, że rozumie i wyjął z portfela ... 5 euro.
Kierowca czeka na więcej, natomiast Tata - Hiszpanin nie zamierza wyciągać więcej. Pokazuje mi kolejny raz cenę biletu i mówi po włosku, że za mało zapłacił. Ale efektów żadnych. Ostatecznie kierowca zatrzymał się na przystanku i na kartce napisał prosty rachunek matematyczny, używając funkcji mnożenia:
4 x 1,70 = 6,80
Przecież numerki włoskie i hiszpańskie niczym się nie różnią.
Tata - Hiszpanin nieco zdziwiony patrzy na te rachunki, aż w końcu któryś z pasażerów chyba mu wytłumaczył o co chodzi w tej całej matematyce biletowej, która najwyraźniej jest inna niż na Półwyspie Iberyjskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz