Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 26 lipca 2011

F*** me!! I'm famous!!

Nasze hasło przygody na Ibizie.
Po pierwsze to było super mega zajebiście !!!!! Za rok polecimy tam ponownie, ale tym razem na dłużej.

Ale po kolei co i jak:))

Ibiza (kat. Eivissa), jak mówi ciocia wikipedia, jest trzecią co do wielkości i ludności wyspą hiszpańskiego archipelagu Baleary, położoną w zachodniej jego części. Powierzchnia 571 km², największa w grupie Pitiuz. Z informacji geograficznych to byłoby na tyle.

Wg przewodnika jaki nabyła Paula w promocyjnej cenie 6,90 zł (promocyjna cena była o wiele bardziej adekwatna do jakości informacji jakie zwierał owy przewodnik), można było dowiedzieć się, że Ibiza to miejsce:
"wymarzone dla chcących zwiedzać je na grzbiecie konia"
"gdzie czas jest o godzinę do przodu niż w innych miejscach Europy"
"sławne (lub niesławne) miejsce dla homoseksualistów"
"gdzie każdy powinien mieć małego pieska i się z nim prowadzać"

 lub "kupić sztalugi i udawać wędrownego artystę"

Po paru dniach zdecydowanie uważamy, że była to totalna bzdura to napisali w tym przewodniku. Zresztą za taką cenę to czego się spodziewać.

 
Niedziela.
Przylecieliśmy koło 19.30. Jakaś godzinę później dotarliśmy na druga stronę wyspy do naszej miejscowości: San Antonio. Po drodze mieliśmy okazję obejrzeć sobie wsypkę. Przypominało mi raczej polska wieś niż centrum imprez świata. Tu domek, tam domek, tu jabłonka, tam lipa. Bez rewelacji. Szału ni ma.

Znaleźliśmy nasz hostel. Lokalizacja fajna. Blisko plaży, blisko centrum, jeszcze bliżej sklepu monopolowego (niestety od północy do 6 rano nie sprzedają alkoholu). Basenik. Obsługa włosko- angielsko- hiszpańska. Klimatyzacja w postaci wysłużonego wiatraka, który działał non-stop, ale dał radę. I najlepsza nasza lodówka, a właściwie nie lodówka tylko wanna. Nie mieliśmy gdzie chłodzić alkoholu, więc nalewaliśmy wannę wody i buteleczki sobie w niej pływały. Zastanawialiśmy się czy chłodzimy napoje w wannie, czy to my się kąpiemy w lodówce xD

Wyszliśmy na miasto się zorientować co i jak. Oczywiście się zgubiliśmy bardzo szybko na tych małych uliczkach. Komentarz Pauli odnośnie tej sytuacji było zaskakująco odpowiedni xD Niestety nie mogę go przytoczyć :P
Ostatecznie wylądowaliśmy w Paradise, ale impreza tez bez szału. Jutro będzie lepiej.

Poniedziałek.
Poszliśmy zrobić mały shopping. Bardzo upodobaliśmy sobie sklep: F*** me!! I'm famous!! Możliwe, że właśnie dlatego nasz wyjazd okrzyknęliśmy tą nazwą. Szczególnie  przypadły nam do gustu koszulki z tym napisem w cudownym, cukierkowym, słiiiit różowym kolorze. No Drodzy Państwo istny krzyk mody. Leżała na mnie idealnie xD Na Pauli też nawet nawet xD niestety 40 euro... :/ skończyło się na zrobieniu tylko zdjęcia w niej xD

Wieczorem postanowiliśmy się wybrać na małą imprezkę do Privilege. Impreza była w bardzo kameralnym gronie. Jakieś bagatela  5 może 10 tysięcy osób. Gościem był osławiony DJ Tiesto. Dla wielu number one, ale dla mnie number two. Number one dla mnie jest jednak Armin van Buuren (szkoda, że nie grał w tych dniach co byliśmy). Nie byłem nigdy na imprezach tego typu w Polsce, więc trudno mi jest porównywać. Jednak to co zobaczyliśmy zostało przez nas skomentowane: What the fuck!!!! To była najlepsza impreza na jakiej w życiu byłem. Warta była tych 45 euro. Super mega zajebiste efekty świetlne, tancerki, muzyka, nagłośnienie, nawet obsługa przypadła mi do gustu. Biorąc pod uwagę, że byliśmy pod samą scena to można uznać, że uścisnęliśmy sobie rękę z Panem Tiesto.

W klubie klimatyzacja. Wydzielona część dla palaczy [oczywiście mnie przyłapano mnie na paleniu tam gdzie nie wolno :] Bardzo żałuję, że nie zabrałem aparatu ze sobą, bo niby był zakaz robienia fotek, ale nikt tego nie przestrzegał. Jeszcze jakbym mógł sobie kupić cokolwiek do picia to już w ogóle byłoby zajebiście do kwadratu. Szkoda, że mała buteleczka wody kosztowała 10 euro. I na drugi dzień tak nogi bolały, mimo iż mieliśmy buty na płaskim obcasie. Taka rada dla dziewczyn: zapomnijcie o jakichkolwiek obcasach czy koturnach na takiej imprezie. Jeśli ktoś was będzie obczaiać to najdalej do kolan :P

God is a DJ
Dj is Tiesto
Tiesto is God !!!





Wtorek.
Po odespaniu przyjęcia u Dj'a Tiesto ruszyliśmy w miasto. Niestety plaża i morze były okropne, i podarowaliśmy sobie kąpiel. Wiadomo już było po co był basen w hostelu.
Wieczorem postanowiliśmy udać się na bankiet do Erica Prydza, tym razem w klubie Amnesia. Impreza była na dwóch mega dużych salach. Jak się dzisiaj okazało Eric grał na tej sali na której akurat my byliśmy, a nie na tej gdzie tańczyliśmy na podeście z rurą xD

Z Paula mieliśmy okazję urządzić mały performance, kiedy to odtańczyliśmy Lambadę i wszyscy nas podziwiali xD W sumie my fajny jesteśmy to nie ma co się dziwić xD

Po naszym małym występie grać zaczął Eric Prydz. Kolejny raz powiedzieliśmy z zachwytu What the fuck!!! Było równie rewelacyjnie jak dzień wcześniej. A jak poleciało I'm not going home na samym początku to szło wręcz oszaleć. Lasery. Ręce w górze. Dym. Najczęściej wykonywanym tańcem przez wszystkich był taniec na Jezusa - jak ktoś nie wie jak się w ten sposób tańczy to odsyłam do serialu Queer as folk,  tam chyba na początku drugiego sezonu było wyjaśnione :]

Koło 6 rano zrobiło się trochę luźniej. Paula stwierdziła, że fajnie jest bo nawet lekki wiaterek jest. Jak po chwili puszczono dym, to tak w nas je*** uderzyło, że wręcz cofnęło :]
Fajną sprawą było to, że chodziły sobie osoby po całym klubie i można było zakupić orzeźwiające napoje, bez konieczności przeciskania się do baru. Oczywiście ceny iście ibiziańśkie :/

Na szczęście tym razem miałem aparat, mimo iż był zakaz robienia fotek. Napstrykałem zdjęć co nie miara. Chociaż zdjęcia to za mało. To trzeba zobaczyć!


Środa.
Plan dnia podobny jak we wtorek. Odespanie imprezy. Basenik. Shopping. Kupiliśmy parę rzeczy na pamiątkę. Później beforek w hosteliku i idziemy na party.
Znowu poszliśmy do Amnesji. Impreza nosiła nazwę: La Troya. Trzeci raz nasz komentarz był: What the fuck!!! Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, w zależności co lubi: zajebiste tancerki, boscy faceci, tancerze na linach, trans etc. Do wyboru, do koloru. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Aczkolwiek zdawały się tam być osoby, które były nieco zdziwione miejscem w które trafiły. My zdecydowanie wiedzieliśmy co będzie na tej imprezie. I baardzo nam się podobało :))

Już jak kupowałem bilety rozmowa przebiegała dość ciekawie ze sprzedawcą:
- Two tickets to Amnesia.
- Two tickets?? or two girls? or two boys? or girl and boy?
- Just two tickets.
- Ok, but I know what you want :]

Zdjęć znowu robiłem duuuużo. chyba ponad 300 z całej tej imprezy. Nawet nam fotograf zrobił parę pamiątkowych fotek, które niebawem powinny być na stornie klubu.
Z Paula musieliśmy obczaić każdego faceta i laskę wartą zainteresowania... a jaką ma klatę, jaką ma kiecunie, jaką torebkę, jakie koleżanki, jakich kolegów ;]

Wkurzyło mnie tylko to, że niektórzy potrafią bezczelnie podejść i się zapytać: Do you wanna fuck with me?? Sorkens, ale dla mnie to przesada.

Z imprezy zmyliśmy się dość szybko. Nie zostaliśmy na Piana Party, gdyż musieliśmy wracać do hostelu po nasze bagaże i o 10 mieliśmy samolot do Turynu. Aby nam jednak po wyjściu z klubu atrakcji nie zabrakło, to przez dobre 20 min szukaliśmy przystanku z którego odjedzie autobus do naszego miasteczka. Nie wiem czy to tak dla rozrywki i sportu odjeżdżał z całkiem innego miejsca niż dzień wcześniej. No bo przecież co można robić o 5.30 nad ranem?? Każdy chętnie będzie biegał z jednej strony ekspresówki na drugą, a nóż autobus przyjedzie.

Czwratek.
Po powrocie z imprezy, szybki prysznic i na dworzec i jazda na lotnisko. Jak na złość samolot opóźniony o 20 min.
Może to i dobrze, bo oczywiście Paula i Rafał się pogubili i nie mogli znaleźć wejścia na odloty. Później też toaletę też trudno było znaleźć nam. Na lotnisku większość osób zmasakrowana. Co najlepsze to jak podawali komunikat po hiszpańsku, że wpuszczają do naszego samolotu to nikt się nie ruszył, a jak po angielsku to od razu ruch się zrobił.
A pan steward hiszpańskiej urody powiedział do nas nawet ładne polskie dzień dobry :)
Jak wsiedliśmy na Ibizie w samolot tak obudziliśmy się w Turynie. Tam już po dostaniu do centrum spotkaliśmy się z Pauli znajomym, który zapewnił nam nocleg do niedzieli. Cały dzień i noc spaliśmy. Ale mimo to 18 godz snu nie starczyło aby wystarczająco zregenerować siły.

Piątek i sobota minęła na zwiedzaniu Turynu. Paula znała dobrze już miasto, bo była tam na Erasmusie, wiec zobaczyłem najważniejsze miejsca, porobiłem słit focie z ładnymi widoczkami. W sobotę poszliśmy na imprezę. Po dobrych 3 godzinach jazdy po Turynie w końcu trafiliśmy w jakieś miejsce, które nam przypominało imprezę w wiejskiej remizie. Po tym co widzieliśmy na Ibizie, to co zobaczyliśmy w Turynie nie zrobiło na nas żadnego wrażenia, co jednak wynikało z kilku innych czynników, których tutaj nie będę opisywać. Btw. zasadniczą rzeczą było, że chciało nam się pić...

Będąc jednak na północy zauważyłem, że tutaj Włosi są mniej pomocni i gościnni. Nie wspomne już o tym, że rozumienie przez nich tekstu mówionego w ich mowie ojczystej tez pozostawia wiele do życzenia.
Najbardziej rozwalił mnie tekst Pauli:
Przecież mówiłam im, że jesteśmy zmęczeni. Czy oni tego nie rozumieją?? Mam im to pokazać?? To jakieś je*** kalambury czy co??

W niedziele pojechaliśmy do Mediolanu, szybkie zwiedzanie zabytkowego dworca, parę zdjęć pamiątkowych i dalej podróż do Bergamo. Zwiedzanie miasteczka. Słit focie z widoczkami. A dziś rano już  tylko wycieczka na lotnisko, skąd Paula poleciała do Wrocławia, a ja na moją 'egzotyczną wyspę', aby spędzić moje ostatnie 10 dni :((

Za rok na pewno polecimy ponownie na Ibizę!! Jeśli ktoś czuje się dobrze w klimatach Tiesto, Prydz, Armin van Buuren, Paul van Dyk, Carl Cox, to jest to idealne miejsce; trzeba tylko odpowiednio finansowo się przygotować. Takie 80 euro na dzień to minimum (bez noclegu).

Musimy tylko trafić w koncert Armina van Buurena i Davida Guetty.


Ibiza!! I miss you!! We will be back!!
And everybody: F*** me!! I'm famous!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz