Zrobiłem dobry uczynek. Agata do Padwy w lipcu leci. Bilet jej kupiłem. Prawda, że dobry jestem?? :D Teraz tylko czekam, aż wpłaci mi kasę na konto za ten prezent:] Poza tym Agatka oświadczyła, że robi w tym roku imprezę urodzinową... ze swoimi dwoma byłymi chłopakami. Zapytała czy nie jest to nieco niezręcznie. Odpowiedziałem, że jeśli wyjdzie z imprezy tak szybko jak rok temu to możliwe, że nikt nie zauważy dyskomfortu owej sytuacji.
Adept o jedzeniu pisze, a ja apetytu nadal nie mam. Jedyne to na co mam ochotę to spaghetti z małżami- polecam!!!!! Jak pierwszy raz to zamówiłem, to myślałem, że to będzie z jakimiś miejscowymi grzybkami - znajomość włoskiego w pierwszych tygodniach pobytu wyprowadzała mnie na manowce.
Na plaży!!! Na plaży fajnie jest!!!
No pewnie, że fajnie jest. Morze szumiało, woda cieplejsza niż w Bałtyku w lipcu... tylko wiatr wiał i piaskiem sypał. A kiedy przestał wiać to jakiś ruski bachor biegał z piłką i piaskiem sypał:/ po raz kolejny uświadomiłem sobie, że z pewnością nie będą pediatra, co to to nie... Ale jak się fajnie opaliłem. No rewelacja :)) szkoda, że po godzinie przyszły chmury i słońce szlag trafił. I jeszcze ci murzyni co chodzą i swoje amulety sprzedają... i też piaskiem sypią.
Dzień Matki dziś mamy.
Wysłałem Mamie smsa z życzeniami. Ucieszyła się. Dwie godziny temu nawet zadzwoniłem do niej. Powiedziałem, że nawet mam prezent dla niej (znaczy jeszcze nie mam, ale pracuję nad tym). Skoro mój indywidualny wyjazd do Padwy szlag trafił, to postanowiłem za te pieniądze zafundować Mamie jakąś wycieczkę na 3 -4 dni. Z opcji jakie funduje Ryanair mam dwie możliwości: Ibiza i Rodos. Ibiza trochę chyba zbyt imprezowa, więc chyba zostanę przy Rodosie. A co!! Mamie też się porządne wakacje należą!!
Chirurgia - praktyk dzień 3.
Nadal nic ciekawego się nie wydarzyło. Siedziałem w zabiegowym i oglądałem jak się zdejmuje szwy... powtarzam oglądałem :/
Szefa kliniki widziałem. Chciałem zagadać odnośnie organizacji moich ćwiczeń [czyt. kiedy pójdę na salę operacyjną]. Nie miał czasu podyskutować. Próbowałem z innymi lekarzami zgadać. Okazało się, że uzyskanie pozwolenia wejścia na salę operacyjną wymaga ogromnej biurokracji. Odsyłano mnie od jednego do drugiego. W końcu trafiłem do jakiegoś profesora. Opowiedziałem mu o moim problemie, że chcę iść na salę. Nawet wspomniałem, że potrafię haki trzymać (dokładnie to, że asystowałem, bo nie wiedziałem jak są haki po włosku). Profesor z wyglądu wydawał się nieco niedostępną osobą, ale okazał się być miłym i chętnym do współpracy. Powiedział, że on nie ma nic przeciwko żebym poszedł na salę operacyjną, ale musi jeszcze zapytać kolegów czy aby oni nie mają nic przeciwko. No żesz..... Jeszcze się okaże że pan Berlusconi musi mi pozwolić. A jutro się szykuje bardzo operacyjny dzień, zabiegi od 8 do 18.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz