Krzepnięcie

Rozpisałem w piątek ortopedałom zlecenia odnośnie kontroli krzepnięcia i profilaktyki przeciwzakrzepowej. Krok po kroku. Dla mnie to miało dość istotne znaczenie, bo u pacjenta planowałem wykonanie znieczulenia podpajęczego - zwłaszcza że jego stan określany został jako politrauma internistyczna.

Co się dzisiaj okazało? Zlecenia standardowo zignorowane - były nawet w weekend telefony do anestezjologów dlaczego to jest tak a nie inaczej. Krzepnięcie rozhulane, że o podpajęczym nie ma co myśleć. Jeszcze dodatkowo jakimś cudem pana zanemizowali. I jeszcze potas podnieśli.

Jakoś jestem w stanie zaakceptować, że ortopedzi nie mają pojęcia o medycynie (aczkolwiek teoretycznie powinni), ale czy tak trudno dopilnować czegoś co jest rozpisane jak dziecku? Tu nie chodzi o to, że mi mogą krzywdę wyrządzić, ale pacjentowi. Ja wiem, że to może dla nich robota głupiego i im ubliża, ale czy w powyższej sytuacji należy ich traktować jako ludzi mądrych?

Moja zaprzyjaźniona internistka stwierdziła po kolejnej konsultacji na ortopedii, że znając ludzi, którzy poszli na orto, to nie dziwi się, że tam pracują sami debile.

Coś widocznie w tym musi być, bo coraz częściej mam podobne odczucia.

Ordynator się szarpnął na znieczulenie ogólne. Odważnie. A jakimi kurwami później sypał pod adresem operatora, to prawie jak miód na moje uszy.

Za to ja miałem dzisiaj spokojny poniedziałek. Same ASA I-II.