Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

czwartek, 12 stycznia 2017

"Wotum nieufności"

Remigiusz Mróz jest człowiekiem, który na dobre zajął miejsce w mojej bibliotece. Niedawno zakończyłem przygody z komisarzem Forstem (dokładnie w Sylwester), gdzie ku radości nawet Chyłka wystąpiła, chociaż poczatkowo odmówiła wzięcia sprawy - pewnie była zajęta szukaniem koczowiska Cyganów we Wrocławiu. Swoją drogą to ja się cały czas zastanawiam jak ona z Warszawy na wrocławski Brochów jechała przez Nadodrze i Krzyki - to droga całkowicie naokoło.


Remigiusz Mróz - Wotum nieufności

Wotum nieufności to pierwsza bestsellerowa premiera jakiej oczekiwałem w tym roku. Przeszukiwałem nawet sieć czy jest jakaś szansa, aby dostać egzemplarz wcześniej niż 11 stycznia. Nie było, albo ja nieskutecznie szukałem. Dlatego kilka minut po północy w nocy z wtorku na środę ściągnąłem książkę i rozpocząłem przygodę z panią marszałek, aby dzisiaj o 17:44 wiedzieć co przydarzyło się Darii Seydzie.

Remigiusz Mróz jest bezlitosnym pisarzem, który bez mrugnięcia okiem "katuje" czytelników swoimi fascynującymi historiami. Wiedziałem, że mnie wciągnie, dlatego zawczasu przygotowałem sobie obiad na kolejne dwa dni, wczorajszy post, a w pracy ukrywałem się po kątach i unikałem szefa. Nieoczekiwane zwroty akcji, wciągająca fabuła, budowanie napięcia, różnorodność postaci - cechy charakteryzujące twórczość Mroza - nie pozwalają się od powieści oderwać. Czytelnik od pierwszej strony jest porwany w świat, wydawałoby się nudnej polityki.

I oczywiście zaskakujące zakończenie, które potwierdza, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Byłbym bardziej ukontentowany, gdyby autor wydawał od razu całą serię, a nie rozdrabniał się na pojedyncze tomy. To jest torturowanie swoich czytelników każąc im czekać miesiące na rozwój wydarzeń.

Po Wotum nieufności można sięgnąć w ciemno jeśli chce się mieć zapewnioną rozrywkę na kilka dobrych godzin. Nie ma szans na nudę.

Wotum nieufności to też pierwsza książka autorstwa Mroza, którą przeczytałem w formie elektronicznej (powoli kończy mi się miejsce na nowe regały). Posiadanie e-booka, ma taką zaletę, że w księgarniach internetowych powieść mogłem dostać na kilka godzin przed oficjalną premierą.

9 komentarzy:

  1. Ja lubię zapach ... nic nie poradzę. Chyba nigdy się nie przestawię na wersję elektroniczną. ☻
    Ja zaczytam się nocą.
    Pozdrawiam
    Anna W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię zapach książki, ale czasem trzeba być nieco praktycznym.
      Za to nowy tom z Chyłką zamierzam kupić w tradycyjnej wersji - będzie ładnie wyglądać przy poprzednich :)

      Usuń
    2. Jak wymyślą aromatyzowane czytniki, to się skuszę :)
      A.W.

      Usuń
    3. Fakt, że tradycyjna książka ma swój urok. Biorąc do ręki powieść mającą 500 stron można 'poczuć' jej ciężar.
      Ale e-book jednak ma zalety jeśli chodzi o wygodę, transport i ilość tego co się w środku znajduje.

      Usuń
    4. Nie podważam jego zalet, bo fakty mówią same za siebie. Dopóki mam miejsce na półkach, będę wierna tradycyjnym, pachnącym książkom.
      Próbowałam się przełamać, zrobiłam sobie prezent na gwiazdkę dwa lata temu. Oddałam bratanicy.:)
      A.W.

      Usuń
    5. Mi się właśnie już półki kończą i miejsce w mieszkaniu. Dlatego wyjścia miałem dwa. Zainwestować w e-booka, albo zmienić mieszkanie na większe (co chwilowo jest trudne technicznie).
      Cały czas marzę o mojej prywatnej bibliotece:)

      Usuń
  2. Nie było by lepiej znaleść sobie jakąś żonę która by gotowala obiadki ?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żona to drogi biznes. Poza tym słyszałem, że to mężczyźni są najlepszymi kucharzami :D

      Usuń