Przybiegła lekko poddenerwowana Krysia do mnie salę operacyjną i obwieszcza, że następny pacjent na sali ortopedycznej nie ma zgody na znieczulenie.
Trochę mnie zaskoczyło, że to do mnie przyszła po pomoc, aby ów problem rozwiązać, bo ja na chirurgii znieczulałem. Pewnie ortopedały dorzucili coś do programu, tylko za trudno już im był zadzwonić po anestezjologów. Zbyt wiele czynności do wykonania jak na jeden dzień.
Ja: Krysiu, są trzy powody dla których nie powinnaś mi w ogóle tym faktem zawracać głowy. Po pierwsze to pacjent nie z mojej sali. Po drugie to nie się martwi tym pan Czesław, bo to jego będzie pacjent. Po trzecie ja umiem tak - w tym momencie splotłem ręce i zaklaskałem.
Krysia: No faktycznie ten ostatni powód jest najistotniejszy.
Ja: Mogę tylko poradzić, abyś cofnęła pacjenta na oddział. Zanim on znowu miałby wrócić, to będzie już dyżur i operacja spadnie z programu na nie wiadomo kiedy. Ostatecznie niech problem próbuje rozwikłać pan Czesław.
Krysia: To się obawiam, że on do jutra może tego nie rozwikłać.
Nie od dzisiaj wiadomo, iż mamy taki zwyczaj, że jak pacjent nie ma zgody na operację albo znieczulenie to jest cofany na śluzie na oddział (często ten papier gdzieś się zawieruszył i wystarczy 5 minut poświęcić, aby go odnaleźć). Od tego jest właśnie tam pielęgniarka, aby później nie było akcji, że zabieg odbył się bez zgody. Teoretycznie z samą zgodą na operację można go zoperować, ale ja wtedy bym się nie tknął znieczulenia. Kiedyś bez znieczulenia operowali i jakoś to było :P
Pikanterii dodał fakt, że pacjent ubezwłasnowolniony był, a córeczka była nieosiągalna (sam zadzwoniłem, ale nikt nie odbierał pod żadnym podanym numerem). Była dzień wcześniej i zgodę na zabieg podpisała. Chirurdzy są sprytniejsi i w przypadku takich pacjentów podsuwają wszystkie potrzebne papiery do autografu i później zostaje tylko kwestia wypełnienia.
Inna sprawa, że może ów pacjent miał jakaś chorobę, która by go zdyskwalifikowała od znieczulenia. Może liczyli, że jak pacjent znajdzie się na stole to ktoś go znarkotyzuje, aby nie robić zamieszania. Tylko skąd ortopedzi mieliby się znać na tym jaka choroba jest ciężka? Chyba że im internista jakiś podpowiadał, bo sami raczej by nie mogli na nic wpaść.
Krysia: To się obawiam, że on do jutra może tego nie rozwikłać.
Nie od dzisiaj wiadomo, iż mamy taki zwyczaj, że jak pacjent nie ma zgody na operację albo znieczulenie to jest cofany na śluzie na oddział (często ten papier gdzieś się zawieruszył i wystarczy 5 minut poświęcić, aby go odnaleźć). Od tego jest właśnie tam pielęgniarka, aby później nie było akcji, że zabieg odbył się bez zgody. Teoretycznie z samą zgodą na operację można go zoperować, ale ja wtedy bym się nie tknął znieczulenia. Kiedyś bez znieczulenia operowali i jakoś to było :P
Pikanterii dodał fakt, że pacjent ubezwłasnowolniony był, a córeczka była nieosiągalna (sam zadzwoniłem, ale nikt nie odbierał pod żadnym podanym numerem). Była dzień wcześniej i zgodę na zabieg podpisała. Chirurdzy są sprytniejsi i w przypadku takich pacjentów podsuwają wszystkie potrzebne papiery do autografu i później zostaje tylko kwestia wypełnienia.
Inna sprawa, że może ów pacjent miał jakaś chorobę, która by go zdyskwalifikowała od znieczulenia. Może liczyli, że jak pacjent znajdzie się na stole to ktoś go znarkotyzuje, aby nie robić zamieszania. Tylko skąd ortopedzi mieliby się znać na tym jaka choroba jest ciężka? Chyba że im internista jakiś podpowiadał, bo sami raczej by nie mogli na nic wpaść.
Takie pytanie...wolisz oddział czy sale?
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć. Zarówno sala jak i oddział mają swoje plusy i minusy.
Usuń