Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 28 czerwca 2017

"Ostatni rekrut"

Ze wstępu: "Debiutanci mają ciężej niż popularni autorzy (...) Takich się po prostu czyta, a debiutantów - odkłada na niższą półkę." Może dlatego po "Ostatniego rekruta" sięgnąłem dwa lata po wydaniu, mimo że o książce autor wspomniał mi dobre kilka lat wcześniej. Inna sprawa, że nie był on dostępny w każdej księgarni.

 Thomas Blake - Ostatni rekrut

Ostatnio miałem dyskusję ze znajomym na temat "Kasacji" Remigiusza Mroza i tego, że czasami używany przez niego język nie oddawał tego jak wyglądała sytuacja. Ja miałem trochę inne zdanie niż mój rozmówca, ale jak przyjrzeć się serii z Chyłką to sposób narracji z każdym tomem rozwijał się coraz bardziej. Ale przecież zawsze może być lepiej... albo gorzej...

Do "Ostatniego rekruta" podszedłem z neutralnym nastawieniem. Gdzieś mi się obiła o oczy zbytnio niepochlebna recenzja, ale już nie raz się przekonałem, że to co komuś się nie podoba, mnie wciąga.

Zaczęło się całkiem ciekawie. I tak samo szybko przestało zbytnio wciągać. Zdecydowanie za dużo bohaterów, którzy bardzo szybko zaczynają się mylić. Zbyt wiele poruszanych wątków, które gdzieś tam się łączą, ale zanim to nastąpi to dawno nie wiadomo kto, z kim, po co i dlaczego. W pewnym momencie złapałem się na tym, że czytam dla samego przeczytania i kompletnie straciłem wątek, o ile on jeszcze tam istniał.

Dodatkowo wyłapałem trochę błędów językowych i dziwię się, że korekta tego nie zrobiła. Jest różnica kiedy należy używać dopełniacz, a kiedy biernik. 

Momentami zastanawiałem się czy akcja dzieje się 50 lat temu. Co to jest brzdęk telefonu? Kilkakrotnie taki zwrot się pojawił, a można by go zastąpić czymś ładniejszym. I dialogi, które kompletnie nie oddawały atmosfery grozy i strachu. Mniej więcej jak by ktoś wszedł do pokoju, w którym popełniono morderstwo i powiedział: do diaska, któż przyczynił się do tego że powstał tu taki nieporządek? O wiele lepiej by brzmiało: Kurwa, kto tu zrobił taki rozpierdol? Zero napięcia i emocji, a miał to być kryminał. Już polsatowskie "Trudne sprawy" potrafiły bardziej przykuć widza przed telewizorem, który śledził losy bohaterów z zapartym tchem.

Sorry Thomas, ale Twoje dzieło było dla mnie lekką męką. 

W nagrodę za tę 'katorgę' kupiłem sobie fioletowego storczyka, w różowej doniczce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz