Zaczęło się od tego, że zepsuł się samochód. Później zepsuła się żona. Nie udało mi się udać do biura podróży w sprawie urlopu. Później spóźnił się pociąg. Jedyny bankomat na dworcu nie działał, przez co nie mogłem się zaopatrzyć w gotówkę na taxę (i zmuszony byłem jechać komunikacją miejską). Dalej nie przyjechał ten tramwaj co by bardziej pasował. Następnie spóźniłem się na konferencję (co prawda 15 minut spóźnienia to niewiele, ale jednak nie lubię być niepunktualny). A na koniec zostałem bez roweru. Zdziwiłem się tylko, że nie rozpadał się deszcz. Niebo pokryte było małymi chmurkami, a wiadomo przecież że z małej chmury duży deszcz (tak jakoś to chyba szło, prawda?).
Dopiero jest sobota. I to całkiem wczesna pora. Przed nami jeszcze niedziela. Nie zdziwię się jak spadnie meteoryt albo inny radziecki satelita pod moim oknem (w UFO nie wierzę, więc wątpię aby mnie porwali).
Prawda, że dopadło mnie pasmo niekończących się sukcesów??
Jedyny pozytywny pozytyw to taki, że catering się na konferencji udał. Dominowały owoce morza, sery i owoce egzotyczne. No i oczywiście zapas notesów i długopisów ponownie się powiększył.
I jak na to wszystko patrzę, to aż tryskam energią. Jak wulkan. Sałatkę zrobię i zapiekanki na kolację:)
I jak na to wszystko patrzę, to aż tryskam energią. Jak wulkan. Sałatkę zrobię i zapiekanki na kolację:)
Żonę naprawia się przy użyciu wina i/lub czekolady.
OdpowiedzUsuń15 min spóźnienia się nie liczy bo to kwadrans studencki/doktorancki.
Oglądałam Donnie Darco, tam w pokoj Donniego uderzył silnik Boeinga. Ale to był film ryjacy w głowie.
Żonie to potrzebne mleko z miodem i czosnek :P
UsuńŻonę można też gorącą kąpielą, grzanym winem/piwem i kołderką naprawić :D Od razu tam z czosnkiem wyskakiwać nie trzeba :D
UsuńNie moja żona, to można ją czosnkiem traktować :P
UsuńMleko z czosnkiem! Mniam! Tylko tego mi trzeba na słabsze dni ;p
Usuńjak cudza to czym się przejmować :D
UsuńAno tym, że ta żona była mi jednak potrzebna:P
Usuń