Miałem weekend porządków domowych. Tak dokładnie jeszcze nigdy mieszkania nie wysprzątałem. Nawet balkon pozamiatałem. Od razu uprzedzam ewentualne kandydatki i kandydatów, że takie zrywy sprzątania miewam niezwykle rzadko, więc dyskwalifikuje mnie to na męża idealnego.
Kiedy już padłem z sił i na odkurzać oraz mop nie miałem już ochoty patrzeć, to zapowiedział się kolega z okulistyki z odwiedzinami. Przynajmniej nie musiałem już sprzątać i mogłem przy lekturze jakiegoś kryminału oczekiwać jego wizyty.
Przy akompaniamencie "Despacito" Okulista wkroczył do mieszkania, prezent w postaci napoju wręczył. Kwestii czystości nie skomentował - może nie zauważył, bo jak wiadomo szewc chodzi bez butów. Wieczór rozpoczęliśmy od poczęstunku w postaci ciasta domowej roboty i gwatemalskiej kawy. Następnie przeszliśmy do drinków i zamówiliśmy pizzę (ja wziąłem sobie sałatkę, co się okazało kupą zieleniny w dodatku nie warte swojej ceny) z pobliskiego lokalu prowadzonego przez rodowitych Włochów - już tam jestem tak znany że nawet adresu nie muszę podawać.
Jak nam już odpowiednio wesoło było, odsłuchaliśmy standardową listę przebojów, m.in. "Hera, koka, hasz" oraz "Nas nie dogoniat" wsiedliśmy w tramwaj numer 10 i dotarliśmy do centrum. Trafiliśmy do lokalu, gdzie obywał się event pt. "Hity lat 90". Ochroniarz przy wejściu sprawdził nam dowody osobiste czy aby za młodzi nie jesteśmy. Oddaliśmy odzież wierzchnią do szatni i udaliśmy się w kierunku baru.
Poprosiłem o tequilę. Dużą czy małą? Dużą! Gold. Po silver boli mnie głowa. Po opróżnieniu kieliszka zaczęły się hity mojej wczesnej młodości, kiedy jeszcze bywałem na dyskotekach szkolnych organizowanych w sali gimnastycznej przy zapalonym świetle. Pod czujnym okiem pani wychowawczyni, aby chłopcy za blisko z dziewczynkami nie tańczyli wolnych kawałków.
Tutaj wolnych kawałków nie było. Za to zaczęło się od Scootera.
Okulista: Nie znam tego.
Ja: Bo kiedy ja się przy tym bawiłem to ty jeszcze do przedszkola chodziłeś.
Nie, ja wcale nie jestem taki stary. Po prostu Okulista jest młodszy ode mnie parę lat.
Ja: Chodź do baru. Co chcesz?
Okulista: Weź mi silver.
Barman od razu nas wypatrzył, że chcieliśmy uzupełnić płyny.
Barman: Co dla was chłopaki? - od razu 10 lat mniej na karku.
Ja: Jedną tequile gold, i jedną silver.
Krótkie spojrzenie w oczy i było wiadomo o co chodzi - nie pytał głupio czy duża czy mała. Ta tequila to się jeszcze parę razy powtórzyła. Barman odwrócił się i poszukiwał odpowiednich butelek. Nie wiedzieć czemu nagle jedna butelka mu wypadła i się rozbiła.
Okulista: Ups....
Ja: Hmm... zastanawiam się kto tu na kim robi wrażenie :P
Jako że to muzycznie lata 90 miałby być motywem przewodnim to nie obyło się Spice girls, Backstreet boys, Aqua ze swoim nieśmiertelnym "Barbie girl" i innych zespołów, które pojawiały się na okładkach BRAVO. Były też hity z początku obecnego milenium jak Black Eyed Peas, Pussycat Dolls czy Christina Augilera. Nie było za ta Tiesto, Armina i Rihanny. "Despasito" też człowiek nie uświadczył. Ale Lady Gaga już tak.
Była jakaś dziewczyna, która próbowała mnie poderwać na bransoletkę. I dziewczyny na wieczorze panieńskim - zastanawiałem się czy te wszystkie które miały wianek na głowie to jeszcze dziewice (Okulista twierdził, że na pewno nie). I barman ze zniewalającym uśmiechem, który nie chciał Okuliście podać numeru telefonu. Ten sam barman zapamiętał sobie nas bardzo dobrze, bo później już nie musieliśmy mówić co chcemy i obsługiwał nas bez kolejki - przy okazji zniewalająco się uśmiechając. Była też koleżanka z pracy z narzeczonym. Były też inne wystrojone gwiazdy, których nie dało się wymienić z imienia.
Wracaliśmy chyba czwórką. Albo o czwartej. Albo czwórką o czwartej.
Jak nam już odpowiednio wesoło było, odsłuchaliśmy standardową listę przebojów, m.in. "Hera, koka, hasz" oraz "Nas nie dogoniat" wsiedliśmy w tramwaj numer 10 i dotarliśmy do centrum. Trafiliśmy do lokalu, gdzie obywał się event pt. "Hity lat 90". Ochroniarz przy wejściu sprawdził nam dowody osobiste czy aby za młodzi nie jesteśmy. Oddaliśmy odzież wierzchnią do szatni i udaliśmy się w kierunku baru.
Poprosiłem o tequilę. Dużą czy małą? Dużą! Gold. Po silver boli mnie głowa. Po opróżnieniu kieliszka zaczęły się hity mojej wczesnej młodości, kiedy jeszcze bywałem na dyskotekach szkolnych organizowanych w sali gimnastycznej przy zapalonym świetle. Pod czujnym okiem pani wychowawczyni, aby chłopcy za blisko z dziewczynkami nie tańczyli wolnych kawałków.
Tutaj wolnych kawałków nie było. Za to zaczęło się od Scootera.
Okulista: Nie znam tego.
Ja: Bo kiedy ja się przy tym bawiłem to ty jeszcze do przedszkola chodziłeś.
Nie, ja wcale nie jestem taki stary. Po prostu Okulista jest młodszy ode mnie parę lat.
Ja: Chodź do baru. Co chcesz?
Okulista: Weź mi silver.
Barman od razu nas wypatrzył, że chcieliśmy uzupełnić płyny.
Barman: Co dla was chłopaki? - od razu 10 lat mniej na karku.
Ja: Jedną tequile gold, i jedną silver.
Krótkie spojrzenie w oczy i było wiadomo o co chodzi - nie pytał głupio czy duża czy mała. Ta tequila to się jeszcze parę razy powtórzyła. Barman odwrócił się i poszukiwał odpowiednich butelek. Nie wiedzieć czemu nagle jedna butelka mu wypadła i się rozbiła.
Okulista: Ups....
Ja: Hmm... zastanawiam się kto tu na kim robi wrażenie :P
Jako że to muzycznie lata 90 miałby być motywem przewodnim to nie obyło się Spice girls, Backstreet boys, Aqua ze swoim nieśmiertelnym "Barbie girl" i innych zespołów, które pojawiały się na okładkach BRAVO. Były też hity z początku obecnego milenium jak Black Eyed Peas, Pussycat Dolls czy Christina Augilera. Nie było za ta Tiesto, Armina i Rihanny. "Despasito" też człowiek nie uświadczył. Ale Lady Gaga już tak.
Była jakaś dziewczyna, która próbowała mnie poderwać na bransoletkę. I dziewczyny na wieczorze panieńskim - zastanawiałem się czy te wszystkie które miały wianek na głowie to jeszcze dziewice (Okulista twierdził, że na pewno nie). I barman ze zniewalającym uśmiechem, który nie chciał Okuliście podać numeru telefonu. Ten sam barman zapamiętał sobie nas bardzo dobrze, bo później już nie musieliśmy mówić co chcemy i obsługiwał nas bez kolejki - przy okazji zniewalająco się uśmiechając. Była też koleżanka z pracy z narzeczonym. Były też inne wystrojone gwiazdy, których nie dało się wymienić z imienia.
Wracaliśmy chyba czwórką. Albo o czwartej. Albo czwórką o czwartej.
Wow, mega post. Zniewalający uśmiech barmana! I wszystko już jasne. Pozdrawiam cieplutko ;) Kamila.
OdpowiedzUsuńJak fajnie ❤ Ja nienawidzę tańczyć xD ale tak przy barze to bym sobie posiedziała :D Mogę wziąć Okulistę jako male bff :D
OdpowiedzUsuń