Hmm... dawno mnie coś tutaj nie było, ale zarobiony ostatnio byłem. I to najmniej pracą, bo to byłoby niezdrowe.
Jednak czasem do roboty trzeba pójść. Nawet dyżur wezmę w sobotę, bo to całkiem finansowo lukratywne rozwiązanie.
Po śniadaniu (a do 8:40 nie było żadnego telefonu co jest rzadkością) wzięliśmy się za robotę. Ja zażyczyłem sobie to co spadło z ortopedii w nocy. Dwóch młodych pacjentów przy których wiedziałem, że się nie narobię. Dopiero koło 19 przesunięto mnie na chirurgię ogólną. Młoda pacjentka zjadła sobie wczoraj dwie baterie, które gdzieś jej ponoć dziurę w brzuchu zrobiły.
Przyszedł do mnie szef dyżuru, czy aby kolacji zjeść nie chcę, bo noc może być pracowita. Ja stwierdziłem, że "o 22 idę spać". Szkoda, że tylko zapomniałem ustalić to z chirurgami.
Popatrzył chwilę jak to chirurdzy baterie szukają zarówno od góry jak i od dołu, kiedy zadzwoniła pielęgniarka z chirurgii, że pacjent X ma saturację 85% i czy ma wzywać zespół reanimacyjny. Mój szef dyżuru zrobił wielkie oczy: co takiego kurwa?
Chcąc nie chcąc to do każdego wezwania zespół reanimacyjny musi biec, choćby nie wiadomo jak głupie było to olać tego się nie da. Telekonsultacji zrobić też za bardzo nie da się zrobić.
Minęła 22, a końca pracy nie widać. Jedną baterię znaleźli, drugą jeszcze nie. Gdzieś koło północy odstawiłem pacjentkę. I kiedy sobie jadłem późną kolację to urodził się pomysł, aby zoperować jeszcze niedrożność. Nie będę wskazywał palcem, kto miał znieczulać.
Poszedłem po pacjenta na intensywną terapię. Spojrzałem na monitor. Słabo to wygląda. Spojrzałem na pacjenta - kurczę, jakaś taka twarz mi znajoma i nazwisko też. Zawołałem dyżurnego lekarza, aby co nieco mi opowiedział:
Lekarz z IT: Pacjent po stencie zakładanym w brzuchu tydzień temu. Później się skrwawił i w czasie ewakuacji krwiaka doszło do uszkodzenia pęcherza...
Ja: Ooo, to już wiem skąd go znam. To ja go w środę przejąłem jak mu ten pęcherz mieli naprawić i godzinę czekaliśmy na urologa. Z tym, że ja go po zabiegu rozintubowałem. To taka ciekawostka.
Lekarz z IT: Dziś pacjent się oddechowo pogorszył. Zaczął masywnie wymiotować na czarno, trochę zaaspirował, bo mu w bronchoskopii odessałem. Do tego hemodynamicznie też się posypał. Niecałe dwie godziny temu miał TK brzucha i wyszedł ileus. Jak do nas zjechał z oddziału to miał na liczniku 60% saturacji.
Ja: Widzę, że sytuacja się nieco poprawiła, bo masz już 89%.
Lekarz z IT: Jest na 100% tlenie.
Ja: Yyy... Ile masz jednostek krwi?
Lekarz z IT: Właśnie krzyżują cztery.
Lekarz z IT: Jest na 100% tlenie.
Ja: Yyy... Ile masz jednostek krwi?
Lekarz z IT: Właśnie krzyżują cztery.
Obejrzałem sobie gazometrię. Faktycznie od dwóch godzin się polepszał oddechowo. Za to krew zjechała w dół, a on dopiero teraz wysłał krzyżówkę. Dlaczego mnie to nie zdziwiło?
Ja: Pakujcie pacjenta i jedziemy na blok.
Przełożyliśmy pacjenta na stół, a mnie jeszcze zaczepiła pielęgniarka z oddziału: panie doktorze, niech pan coś poprawi w tych parametrach oddechowych, bo ten nasz dyżurny to wie pan...
Tak, wszyscy wiemy...
Pacjent sytuację wyjściową miał kiepską. Gdy go podłączyłem do mojej aparatury to zaczął się coraz bardziej sypać. A mój respirator zaczął też wydawać jakieś dźwięki, jakby mu powietrza brakowało.
Zadzwoniłem po kierownika dyżuru, aby przyłączył się do tych fajerwerków. Zacząłem pacjenta ręcznie wentylować, a pielęgniarka poszła szukać jakiejś sprawnej maszyny. Chwilę trwało, aż się z nową zainstalowała. Na pewno pozytywnie na pacjenta to nie wpłynęło, ale doszliśmy do wyjściowej saturacji 89%.
Opowiedziałem szefowi z czym tu w ogóle mam do czynienia, bo on był na etapie, że pacjenta wysyłają na intensywną bez rury, a obecny obrazek zgoła temu przeczył. Ten popatrzył się na chirurgów.
Szef dyżuru: Jak chcecie operować to proszę bardzo, ale po naszej stronie to raczej poprawy nie będzie.
Ja: Widział pan gazometrię? - pokazałem mu najnowszą - 2 jednostki krwi mogę mu spokojnie dać, dorzucę jeszcze dwa worki osocza i zobaczymy co dalej.
Szef dyżuru: Jest jeszcze jedna opcja.
Ja: Jaka?
Szef dyżuru: Ty dzwonisz po ECMO-Team czy ja? - o tak, widziałem ten lubieżny uśmiech pod maseczką...
Ja: Nie wiem czy jestem godzien. - odpowiedziałem z równie lubieżnym wyrazem twarzy.
Poza tym pacjent ze swoimi chorobami i całokształtem raczej nie rokował.
Poza tym pacjent ze swoimi chorobami i całokształtem raczej nie rokował.
Jakiś czas później osiągnąłem sukces terapeutyczny. Saturacja 92%, Hb 10. I w dodatku zredukowałem mu o połowę katecholaminy.
I kiedy tak już powoli kończyła się operacja, a ja już myślami byłem w mojej dyżurce to przyszła Julia, koleżanka co razem mieliśmy dyżur, tylko że ona dla odmiany walczyła na neurochirurgii przez cały dzień.
Julia: Są dwie opcje: pierwsza to taka, że kolejnego ileusa robisz, a ja idę spać z telefonem reanimacyjnym.
Ja: A druga to taka, że ja idę spać z telefonem, a ty zostajesz na sali.
Julia: Dokładnie. Co wolisz?
Julia: Dokładnie. Co wolisz?
Pomyślałem o tym, że do rana zostały ze 4 godziny, a ja miałbym co chwile biegać do kogoś z obniżoną saturacją to wybrałem bramkę numer dwa. Już wolę pozostać w trybie pracowania niż spać snem przerywanym. Wiadomo, że przerywanie snu jak i stosunku jest obarczone dużym ryzykiem niepowodzenia. Dlatego uznałem, że szansy na dobry sen raczej nie mam. Na stosunek też nie, bo nie było z kim, a służbowe łóżko niewielkie.
I w ten sposób, do 7:00 dojechałem na salę budzeń, a pół godziny później przekazałem żywego i przytomnego pacjenta na oddział.
Co prawda dopuściłem się pewnej samowolki, bo bez pytania szefa dyżuru podałem pacjentowi bridion, a ten do najtańszych nie należy. Mamy wewnętrzne rozkazy od pani profesor, że każdy zanim odwiotczy pacjenta ma to omówić z szefem dyżuru albo oddziału. Stwierdziłem, że mój szef dyżuru na pewno śpi, więc co będę człowieka z rana w niedzielę budzić. Przyznałem mu się później do tego.
Szef dyżuru: Akurat ty nie musisz mnie pytać o pozwolenie. Sam wiesz dobrze czy się opłaca czekać aż blokada minie czy nie. Dawaj telefon i idź już do domu.
I poszedłem. W przebieralni spotkałem jeszcze chłopaków co dopiero do roboty przyszli: taki wypoczęty jesteś, to chyba w nocy nic nie robiłeś?
Akurat ja byłem z tych co najwięcej się napracowali, ale w fajnej ekipie.
nareszcie nowy wpis xd
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis! pisz wiecej!
OdpowiedzUsuńBrighet Jones
OdpowiedzUsuńAh ten Bridion... co szpital to obyczaj... u nas 4 ampułki do wykorzystania na miesiąc, kto pierwszy ten lepszy ;)
OdpowiedzUsuń