Niedzielny odpoczynek rozpoczął się od dyżurowego śniadanka o 8 rano. Łamiąc wszelkie covidowe zalecenia dystansu, zjedliśmy w 10 osób w niewielkim pomieszczeniu pierwszy posiłek.
Zespół dyżurowy był całkiem w porządku. Personel pielęgniarski z tych robotnych i zaangażowanych osób, z którymi się fajnie pracuje. Szef dyżuru też fajny, bo nie da sobie wejść chirurgom i ortopedałom na głowę.
Robota szła nam w miarę żwawo. Oczywiście znalazł się jakiś bystry dyżurny na jakimś oddziale, który się obudził wieczorem, że pacjent na poniedziałek rano jeszcze nie jest obejrzany. Suma sumarum do 20.30 wszystko było zrobione, żadnych (nie)planowych operacji, stękających z bólu pacjentów i wezwań do politraumy na sor.
Rano jedząc śniadanie przyszedł do dyżurki szef wczorajszej imprezy:
Szef dyżuru: Jak tam Rafałek, wyspałeś się?
Ja: Jak nigdy. Od 21 leżałem w łóżku, obejrzałem serial i w nocy miałem tylko dwa telefony. Rano wstałem, wziąłem prysznic i czas na śniadanie. Tak to ja mogę dyżurować. Wyjątkowo mieliśmy luźny dyżur.
Szef dyżuru: Nie przyzwyczajaj się.
Ja: Tydzień temu miałem tak zjebany, że spadłem niecałe dwie godziny w nocy i do rana stałem przy naczyniówce to dwa dni dochodziłem do siebie.
Szef dyżuru: Nie przyzwyczajaj się.
Ja: Tydzień temu miałem tak zjebany, że spadłem niecałe dwie godziny w nocy i do rana stałem przy naczyniówce to dwa dni dochodziłem do siebie.
W sumie to spałem dłużej niż normalnie w domu :D
Fajnie ze piszesz panie medyku. I like it :D
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie ^^. Szkoda, że tak rzadko coś wrzucasz. Niedługo też zaczynam AiIT, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobrze czytało mi się ten post.
OdpowiedzUsuńhej, może jakiś wpis nt plusów / minusów specki z AiIT?
OdpowiedzUsuńRozważam tę speckę, jestem na IV roku