Nadzór dra Kowalskiego

Poniedziałek upływał mi w miarę spokojnie na sali traumatologicznej. Przez weekend naprawdę wypocząłem, to i pozytywna energia do pracy jest. Moją pracę miał dziś nadzorować dr Kowalski, którego jak potrzebowałem to nikt nie wiedział gdzie on jest. Zwykle 10 minut później się materializował na mojej sali, ale wtedy już go nie potrzebowałem. Oddziałowa sama stwierdziła, że szkoda czas tracić i jego wołać.

Raz w końcu przyszedł zaraz po wezwaniu. Pacjent chyba się nawet jego przestraszył, bo zaczął świetnie oddychać. I jeszcze piękniej dał się zaintubować mimo, że dr Julita napisała wielkimi literami MALLAPATI 3. Nawet wideolaryngoskop sobie z tego powodu kazałem przygotować. Dr Kowalski zaczął udzielać dobrych rad co robić w przypadku. kiedy pacjent ma krótką szyję, ale zanim je skończył to rurka już była na głębokości 22 cm. Zaskoczony sam przyznał, że czasami jego rady nie mają odzwierciedlenia w praktyce. Przy czym muszę przyznać, że tym razem całkiem logicznie mówił.

Wyjątkowo nie czepiłem się dzisiaj chirurgów, że się guzdrają (no może trochę Szymona stresowałem, ale to tak dla zasady, żeby nudno nie było - pytał czy na czarnym rynku można kupić propofol; u mnie można i to legalnie:P). Miły dla nich byłem tylko dlatego, że jednego pacjenta potraktowałem końską dawką atrakurium, a drugiemu nie żałowałem fenatylu pod koniec operacji. A co tam, wiosna przyszła, słońce ładnie świeci, jest dobrobyt :D

Na koniec ordynator miał ze mną chwilę pogawędki i mnie nawet pozytywnie zaskoczył: Może pan by jakiś tydzień urlopu sobie wziął? Dawno pan więcej wolnego nie miał, a dużo pan pracuje.

No cóż, coś w tym jest. Przed nami majówka, ale na ten okres mam już plany. Ale później to czemu nie... Czas odwiedzić biura podróży i popytać co mają ciekawego jeśli chodzi o południowe regiony.