Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Priorytety w życiu

Wszedłem do naszego śniadaniowego pokoju o 8:15. Wszyscy już siedzieli przy zastawionym stole.
Szef dyżuru: Rafał przyniosłeś wędlinę?
Ja: Tak.
Szef dyżuru: No to wyciągaj, nie będę jadł tylko kanapek z serem.
Ja: No już, moment. Byłem na sali budzeń na przekazaniu dyżuru.
Szef dyżuru: Najpierw śniadanie, potem praca i dyżur. Trzeba mieć w życiu priorytety.

Robota upływała spokojnie. Ja w sumie zacząłem na poważnie pracować od 16. Mój przydział obejmował urazówkę. Ostatnio jest mniej wypadkowych pacjentów, bo ludzie siedzą w domach i nie mają jak sobie krzywdy zrobić - przynajmniej nikt nie przewraca się na oblodzonym chodniku.

Najpierw robiliśmy jakieś zainfekowane kolano. Później dwie rany ręki (w międzyczasie zjadłem podwieczorek i kolację - wiadomo priorytety). Najpierw prawej, później lewej - albo odwrotnie... nie pamiętam. W każdym razie operowanych stron nie trzeba było nawet oznaczać krzyżykiem, bo uraz był widoczny gołym okiem.

Przy tej drugiej trochę się ściąłem z operatorem. Twierdził, że pacjent jest źle zwiotczony, bo mu się ręka ciągle obraca i asysta musi ją trzymać. No chyba po to jest asysta. Jak ja mam asystę w postaci jakiegoś stażysty to też go wykorzystuję, aby robił wszystko to czego mi się nie chce albo nie lubię wykonywać - a on się jeszcze cieszy, że mu na coś pozwalam.
Wracając do tematu. Prawda była taka, że pacjent ogóle zwiotczony nie był, aczkolwiek dobrze spał. Winny był ortopedał, ponieważ źle sobie rękę ułożył i jak już obłożył pole sterylnymi szmatami, to swój błąd próbował zrzucić na moje barki.

Spuściłem na to zasłonę milczenia i wzruszyłem ostentacyjnie ramionami. No dobrze, skomentowałem to cicho pod nosem i dopiero wtedy wróciłem do czynności jakie wykonywałem w czasie całego znieczulenia.

Krótko po północy specjaliści od dłubania w ręce skończyli swoją zabawę i oddałem pacjenta na oddział - trochę poczekałem aż ktoś łaskawie po niego się zgłosi. Następnie do rana mogłem spokojnie spać snem nieprzerwanym. 

Mimo tego, że nie mogłem coś zasnąć to obudziłem się już o 7. Skoro nie miałem nic do roboty, to poszedłem odwiedzić jednego pacjenta na chirurgii do którego mnie wołano ze względu na moje zdolności lingwistyczne.

Przed 8 przekazałem dyżur. Wychodząc spotkałem jeszcze szef mojego dyżuru.
Ja: Do widzenia. Udanego weekendu.
Szef dyżuru: Jakiego weekendu? Zaraz będzie znowu poniedziałek.
Ja: Poniedziałek mam wolny.
Szef dyżuru: Czemu tak?
Ja: Trzeba mieć w życiu priorytety.

5 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że wróciłeś na stałe, bo nudne jest codzienne odwiedzanie bloga bez nowych postów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak dobrze coś nowego przeczytać! Prośba o więcej :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Otworzyłem bloga bez większych nadziei na nowy wpis a tu proszę marzenia się spełniają! Mam nadzieję, że będą jeszcze kolejne posty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto mieć marzenia, które się nigdy nie spełniają. Przynajmniej jest po co marzyć.

      Usuń