Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Maska krtaniowa

Pierwszy dzień po świętach, więc szału operacyjnego się zbytnio nie spodziewałem. Najpierw dwa złamania nadgarstków (nadgarstka?) na ortopedii - na pierwsze to się nawet spóźniłem, bo przy kawie się zasiedziałem, a później pierdółki na chirurgii.

Z pierdółkami na chirurgii to mam tak, że zwykłem pytać ile czasu potrzebują, żeby przez przypadek zbyt wielkiego znieczulenia nie zrobić, a później jeszcze sali budzeń nie zapchać. Wypytałem Janka jak długo ma zamiar rewizję robić. Stwierdził, że najdalej w 20 minut się uwinie, ale operować będzie na boku. Nie bardzo chcąc na tak krótki czas zwiotczać pacjenta wymyśliłem, że użyję maski krtaniowej. Pomysł całkiem dobry, tylko wykonanie nie bardzo szło.

Wsadziłem maskę. Niby na ręcznym idzie, wykres ce-o-dwa jest, ale na automacie nie chce. Noo cały zabieg nie będę przecież pompować.

Ja: Asia, wyjmujemy i wsadzamy jeszcze raz.
Asia: To może go trochę zwiotczyć?
Ja: Nie. Daj mi tylko laryngoskop, to lepiej sobie ten język odsunę.

Jak sobie laryngoskop wsadziłem, to miejsca już na maskę zbytnio nie było. Jakoś się udało, może nawet trochę na siłę. Ale historia lubi zataczać koło i znowu miałem bezdech na automacie.
Janek: Czy mogę już operować?
Ja: Nie. Spieszy ci się gdzieś? Asia, zwiotczymy go.
Asia: Ale zostawiasz maskę?
Ja: Nie. Jak już go zwiotczę, to wolę zaintubować. Sama widzisz, że to się nie trzyma, a jak go obrócimy na bok, to z rurą przynajmniej będę mieć pewność, że powietrza mu nie zabraknie.

No to zwiotczyłem. Odczekałem, aż lek zacznie działać i przystępuję do zabawy zwanej intubacją. 115 kg żywej wagi, brak szyi, wielki język.
Asia: Widzisz coś?
Ja: Coś widzę. Daj mi tą niebieską prowadnicę, bo to mi bez wspomagania nie wyjdzie.
Asia: Lepiej?
Ja: Średnio. Co tak pika???
Asia: Spokojnie saturacja jest w porządku.
Ja: Czyli jaka jest?
Asia: 92.
Ja: To wcale nie taka w porządku, bo zaraz będziemy mieć 80.
    Dobra, wsadzamy rurkę, powinno być dobrze. Mam nadzieję, że nic mu tam nie uszkodziłem. Czemu dałaś mi taką grubą rurkę?
Janek: Widzę, że masz świetną zabawę, bo ja czekam od 10 minut.
Ja: Sorry Janek, chciałem zaoszczędzić trochę czasu i trochę mi nie wyszło.

Okazało się, że to nie był koniec problemów, gdyż ponieważ wyprowadzenie z narkozy dostarczyło nam również emocji. Nawet ordynatora wzywałem, bo kończyły mi się pomysły, a pacjentowi kończył się zapas tlenu. Ostatecznie nawet ordynator nic nie wymyślił, i każde jego rozwiązanie problemu zostało przeze mnie już wcześniej zastosowane - dzięki temu odebrałem mu możliwość przyczepienia się do mnie, że czegoś nie zrobiłem xD Suma sumarum i tak skończyło się na masce :]

6 komentarzy:

  1. "Co tak pika???" - Przypomina mi się sytuacja, gdzie kobietę przygotowywaliście do mastektomii bodajże, pojechaliście zrobić TK przed operacją i tlen się skończył :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo ja wszystkie efekty dźwiękowe mam wyłączone, więc jak coś się pojawia to wykazuję zainteresowanie dlaczemu :D

      Usuń
  2. Praca pracą. A jak tam plany sylwestrowe?

    OdpowiedzUsuń
  3. Maski krtaniowe są fajne, ale do czasu. Zakłada się niby łatwo, szybko, ale przecieki, problemy z wentylacją się zdarzają, więc w wielu miejscach w PL wcale nie są stosowane - zupełnie odwrotnie niż na zachodzie Europy, gdzie to intubacja to ostateczna ostateczność. Tak czy owak dobrze, że się skończyło dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak, że są dni kiedy na maski idzie mi wszystko jak należy. A są takie że kończy się intubacją. W ortopedii lubię je używać. U dzieci też często je zakładam. W chirurgii też się dobrze sprawdzają, zwłaszcza do krótkich zabiegów, o ile nie trzeba jakoś specjalnie pacjenta obracać - przez co może się właśnie rozszczelnić. Ale jest właśnie duża grupa osób, która nie używa masek, ze względu na brak doświadczenia.

      Usuń