Przyszedłem na SOR. Dyżur na części chirurgicznej miał nasz najmłodszy ortopedał (mógłby nawet pretendować do tytułu najprzystojniejszego ortopedała). Poza mną się też zbiegło kilka innych osób, które na pewno będą robić niepotrzebne zamieszanie. Im więcej osób tylko gorszy chaos. Przyszedł drugi ortopedał do pary, a raczej ortopedka (fuck... jaki jest żeński odpowiedni ortopedała?). Nawet koleżanka z intensywnej terapii się pofatygowała, choć nie wiem czemu, kiedy ja zgłoszenia nie odrzuciłem.
Koledzy z karetki przełożyli pacjentkę na szpitalną kozetkę. Swoje kable zabrali. Moja pielęgniarka przystroiła pacjentkę w nasz sprzęt, aby monitorować funkcje ważne życiowo. Już na oko było widać, że klasyka. Złamanie szyjki kości udowej. To nawet ja umiem rozpoznać. Trauma scan tylko potwierdził. Na pierwszy rzut oka w głowie też nic nie było niepokojącego, ale ortopedały woleli poczekać, aż radiolog obejrzy fotki.
Ja nie bardzo widząc potrzebę swojej obecności zawinąłem się na blok. Pielęgniarki czekały już z pacjentem. A wiadomo, że im później zaczniemy, tym później będzie koniec. A ja nie miałem całej nocy żeby robić do rana. Najmłodszy ortopedał miał mi tylko dać znać, czy operują dzisiaj czy jutro. Koleżanka z intensywnej nawet zaoferowała mu wolne łóżko, bo miała ich pod dostatkiem. W sensie pacjentowi, a nie ortopedałowi - ten to chyba żonę ma.
Przyszedłem na blok. Zrobiłem jakiemuś naczyniowemu pacjentowi AxPlex. Trochę tak na słowo honoru, bo w usg miał tam wszystko poprzestawiane, że nawet mój szef jak patrzył mi przez ramię to sam nie był pewien gdzie co jest. Sam zresztą się nie palił, aby przejąć dowodzenie akcją. Najbardziej we mnie to wierzyła moja pielęgniarka, której kazałem z sejfu przynieść U1 - tak na wszelki wypadek. Nie rozpuszczać, tylko niech tak leży pod ręką.
Jak się chwilę później okazało AxPlex ładnie chwycił. Sam się zaskoczyłem. Oklaski! I pół godziny później pacjent był już w drodze na swój oddział.
W między czasie wyklarowała się sytuacja politraumy. Operacja dziś, już, teraz, zaraz. No to dawajta pacjentkę na górę i jedziemy. Jak wcześniej wspomniałem - szybciej zaczniemy, szybciej skończymy. Akurat te parę minut zanim pacjentka będzie gotowa do znieczulenia postanowiłem spożytkować na kolację.
Ledwo dorwałem się do swojej sałatki, a rozdzwonił się mój telefon:
Pielęgniarka: Pacjenta zwymiotowała na czerwono - kurwa nie przy jedzeniu!
Ja: Może zjadła coś czerwonego? - spojrzałem w swoje pomidory.
Pielęgniarka: Mówi, że nie. - na pewno kłamie. - Twierdzi, że jadła chleb - taaa, na pewno, z pomidorem. - Dam jej zofran.
Hmm... czyżby tą połamaną kością udową tak sobie coś zrobiła, że krwawi do przewodu pokarmowego? Chyba, że coś w głowie. No cóż, tym się będę martwić później. Gastroskopii nie zrobię. Nie umiem. Co najwyżej broncho jak mi zaaspiruje. Ściągnąć internistę z domu? Tego kurdupla co ma dziś dyżur? Chyba by mnie wyśmiał.
Kolacji już nie dokończyłem. Przeszła mi nieco ochota na jedzenie. Wróciłem na salę, gdzie wszyscy już czekali na mnie. Popatrzyłem co mi pielęgniarki fajnego ponaciągały do strzykawek. Jeszcze niech mi videolaryngoskop przyniosą - jak szaleć to szaleć. Już miałem zaczynać, kiedy to jednocześnie zadzwoniły trzy telefony. Mój, mojej pielęgniarki i pielęgniarki operacyjnej.
- Kurwa nie!!
Na wyświetlacz nie musiałem nawet patrzeć. Politrauma numer 2. Teraz tylko kwestia czy wcisnę "0" czyli nie przyjmuję czy "1" - potwierdzam przyjęcie.
Wziąłem jedną pielęgniarkę i poszliśmy zobaczyć co tym razem pogotowie przywiozło. Nawet to był ten sam zespół co poprzednio. Chłopaki się rozkręcają, a tu jeszcze jasno jest. Ciekawe co będzie po zmroku.
Tak sobie stałem w dyżurce jak pacjentowi próbowano zrobić trauma scan, kiedy zagadał mnie najmłodszy ortopedał:
Ortopedał: Zjebałeś Rafał. - kurde, nawet ma ładne te oczy, ale w sumie ja to mam zgrabny tyłek.
Ja: Dlaczego?
Ortopedał: Jakbyś się pospieszył to babka by już spała i byśmy nie mogli przyjąć wezwania.
Muszę przyznać, ze konkluzję miał całkiem dobrą. Może czasami uroda idzie w parze z rozumem?
Nie, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Nie przeceniajmy go. Na pewno jeszcze nie raz czymś 'zabłyśnie' xD
Wow! Po blisko 7latach albo i więcej przypomniałam sobie Twój blog. Kiedyś znałam doskonale wszystkie historie. Niesamowity jest to powrót tutaj i bardzo się cieszę, że nadal prowadzisz go. Muszę nadrobić zaległości, bo troszkę ich jest. Ja się mocno zmieniłam przez te lata, zobaczymy czy Ty czy styl pisania nadal pozostał ten sam. Wszystkiego dobrego, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńale mogles przeciez zrobic supraclaviculär
OdpowiedzUsuńŻeński odpowiednik ortopedała to ortopedałka hehe
OdpowiedzUsuń