Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Paradise

Jak to już się stało moim zwyczajem, w grudniu wybrałem się na urlop nad Ocean Indyjski. Wybrałem sobie ładne ciepłe, miejsce po drugiej stronie planety. Wyspa niewielka, ale urokliwa. Właściwie na końcu świata.
Dzień przed wyjazdem mój szef się nieco zdziwił, że mnie tyle czasu nie będzie, bo myślał że tylko 3 dni mam wolne - pomyliło mu się z poprzednim miesiącem. A na oddziale ambulatoryjnym jak poszedłem po leki, to po przedstawieniu mojego koncertu życzeń, automatycznie padło pytanie: to gdzie pan doktor się tym razem wybiera?

Po powrocie z Australii ginekoledzy dali mi nieco spokoju i nie komentowano tego, że 'znowu' mam urlop. Aczkolwiek szef gineksów stwierdził, że odważny jestem skoro Lufthansą chcę lecieć, bo akurat napięty okres strajkowania mieli. Jakoś do RFN musiałem dolecieć. Przynajmniej wiem, dlaczego bezpłatna kawa na lotniskach w Niemczech jest teraz płatna - muszą pasa zacisnąć.

Lot trwał długo. Godzina kilka. W samolocie ani chwili spokoju. Co chwilę dają coś do jedzenia, picia, drinki, przekąski. I jeszcze ta miła i uśmiechnięta obsługa. W PLL LOT takie rzeczy są nie do pomyślenia. Tam nawet człowiek ma problem, żeby szklankę wody dostać od bezczelnej stewardessy. Może było trochę mi niewygodnie, bo ja wysoki, a tu miejsca nie było aż tak dużo. Zastanawiam się czy nie pójść w ślady Beatki Kempa i nie powiedzieć, ze jest taka tajna instrukcja (której nikt nie zna i na oczy nie widział), która każe mi się niezwłocznie przenieść do klasy biznes. Z drugiej strony nie miałem ochoty wyjść na debila tak jak ona, kiedy się tylko odezwie.

Wybór miejsca odpoczynku był planowany już od dawna. Jak się ponownie okazało, znowu obrałem kierunek, który jest ostatnio wybierany jako destynacja podróży poślubnej (nawet Monika tam była z tej okazji). Przyznam, że taka wiedza mi aktualnie może być potrzebna gdzie jechać na miesiąc miodowy, bo jestem świeżo po oświadczynach.

Wsypa jest już opisywana przez Marka Twain'a jako miejsce na podobieństwo, którego Bóg stworzył później raj. Przez innych jest też określana jako lepsze, czyste Indie, bo jest tam pełno Hindusów. Z turystów najwięcej jest Francuzów, bo im się tam idzie bez problemu dogadać, choć to angielski jest językiem urzędowym.

Grudzień jest miesiącem, kiedy liczba dni opadowych jest najmniejsza. Dziwnym trafem trafiliśmy chyba na połowę tych dni. Ale poza tym i tak słońca nam nie zabrakło, a woda była tak ciepła, żeby aby się ochłodzić to należało z niej wyjść.

Było pływanie z rybkami, rozgwiazdami, delfinami, żółwiami, Francuzami. Były degustacje rumu, kawy, herbaty i cukru. Było przepyszne jedzenie. Były przepiękne widoki. Była jazda po lewej stronie. Były zakupy w supermarkecie, gdzie był krem do opalania z niemiecką etykietą ale wyprodukowany w Polsce. Były dylematy czy idziemy na plaże, czy może basen, a jak basen to który - czym byłoby życie bez takich dylematów? Była też wielka damesa z Niemiec, która chciała aby w hotelowej fontannie wyłączyć wodospad bo jej jest za głośno - jak ona wytrzymywała szum morza? Później się okazało, że mieszkała w pokoju obok i codziennie się dobijała do nas, że jesteśmy hałaśliwi. Dla odmiany za drugą ścianą mieliśmy Polaków. Czułem się jak w Zgorzelcu na moście granicznym.

Standardowo przemyciłem kilka towarów w ilości zdecydowanie większej niż dozwolona. Zastawiałem się czy  celnicy na docelowym lotnisku nie czekali właśnie na mnie :P

Ogólnie było jak w raju - tak stwierdziło kilkoro znajomych, z którymi podzieliłem się fotograficznymi wrażeniami. Reakcje były różne: od frustracji, zazdrości, poprzez zrywanie przyjaźni, do miłych i sympatycznych komentarzy. Jeden znajomy miał aż przemyślenia filzoficzne - on pracuje tak samo jak ja, a ja nie odwiedzam żadnych egzotycznych wysp, zdecydowanie muszę gdzieś w życiu jakiś błąd popełniać. Jedni nawet po drodze zapraszali do ZEA - wpadłbym w odwiedziny, ale urlop w tym roku mi się już prawie skończył.

Teraz trzeba na przyszły rok wybrać jakieś ładne Paradise :)

11 komentarzy:

  1. I już niedługo zgrabny tyłeczek skończy się dla świata ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tego dobrego jedzenia to ja wcale nie przytyłem :P

      Usuń
  2. Rekomenduję Nową Zelandię - bajka:)
    Mam średnie doświadczenia z PLL LOT, ale FAs były zawsze mile. Gratuluję zaręczyn. Bądźcie dla siebie dobrymi mężami. Radosnych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Panie!! Nowa Zelandia to już tak daleki koniec świata, że muszę wcześniej zobaczyć to co jest bliżej. 3 kierunki już wybrałem - niestety urlopu starczy na dwa.
      A zareczyn nie było. Były tylko oświadczyny ale nie zostały przyjęte - byłem za mało romantyczny :]

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Polecam Reunion. Tak - LOT- Later or Tommorow ... LOT - Lot of Troubles.

      W epoce ciecia kosztow gdzie sie da i jak sie da -wszyscy jednak powoli rownaja. No chyba ze first Class Emirates czy Singapore...te sa ok.

      Usuń
  3. Dobrze, że Szanowny Autor wrócił i strzelił notkę :)))
    smutno było tak sprawdzać czy jest coś nowego - pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. O ktorym kraju mowimy? Seszele/Mauritius/Malediwy/Sri lanka? Sam organizuje ostatnio podroz poslubna. Wybor raczej padnie na Tajlandie, Bangkok + Phuket, ale szukam tez alternatyw:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam Tajlandię. Ja byłem dwa lata temu, to było wiele młodych małżeństw w podróży poślubnej.
      http://r.pl/bangkok-i-perly-morza-andamanskiego/zakwaterowanie-tst/20170121?liczbaDoroslych=2&liczbaDzieci=0&liczbaPokoi=1&wiekDzieci=&wybraneMiastoWyjazdu=Warszawa&wybraneWyzywienie=Wg+programu+imprezy&wybranyHotelNaPrzedluzenie=104
      Z tej wycieczki byłem bardzo zadowolony. Dużo można zobaczyć, a program i tak nie jest przepełniony.

      Sri Lanka jest ładna, ale czy akurat na podróż poślubną to nie jestem pewien. Znajomi byli tam po ślubie i stwierdzili, że byli w ładniejszych miejscach.

      Ostatnio mój urlop (specjalnie nie zdradzam gdzie chociaż odpowiedź jest między wierszami:P) jest na spokojną podróż poślubną. Zwiedzanie wyspy + plażowanie. W Tajlandii to jeszcze było gdzie imprezować - oczywiście w zależności kto co woli robić.

      Usuń
    2. No i Tajlandia jest bajecznie tania, dlatego nie opłaca się mieć całego wyżywienia w hotelu, a tylko śniadania. Poza tym świetną mają tam kuchnię i warto jadać u lokalnych sprzedawców niż w restauracjach (polecam jedzenie na ulicy w Bagkoku). Na Seszelach czy Malediwach podobno lepiej mieć all inclusive.

      Usuń
  5. Mauritius to raj... Raj pierwotny ;)

    OdpowiedzUsuń