Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

czwartek, 21 lutego 2019

Kwadrans po północy

Dokładnie kwadrans po północy zameldowałem się kierownikowi dyżuru, że moja pacjentka po laparotomii jest na intensywnej terapii. Nie wspomniałem, że ja dowiązałem ją tam na ciśnieniu skurczowym ponad 100, za to miejscowy personel zepsuł wszystko i mieli skurczowe ledwo 35. Lokalny doktor się mnie pytał czy coś dawałem hipotensyjnego na czas jazdy. Może koktajl Jacksona tak zadziałał, ale zasadniczo katecholaminy podnoszą RR. W momencie kiedy konsylium pielęgniarsko-lekarskie debatowało czy wyświetlane ciśnienie jest faktycznie jakie ma pacjentka, ja się ulotniłem.

Szef dyżuru życzył mi dobrej nocy i udałem się w stronę łóżka. Już dawno nie miałem dyżuru na którym napracowałem się w sumie przez dwie godziny, bo zacząłem po 22. Co prawda koło 20 byłem na położnictwie powyjmować swoje zabawki z kręgosłupów dwóch pacjentek (w myśl zasady kto wsadza ten wyjmuje), ale dużo czasu mi to nie zajęło i mogłem te czynności zaliczyć do rozrywek.

Kiedy położyłem się do łóżeczka to z wrażenia zasnąć nie mogłem. Nawet budzika nie nastawiłem, bo stwierdziłem, że i tak prędzej czy później ortopedały sobie znajdą coś do operowania. Na szczęście obyło się bez awantur, gdzie chirurdzy o 3 w nocy chcą robić planowy zabieg, który spadł z programu dnia.

Tak więc do 7 rano spałem. Co prawda w trybie standy-by, ale jednak spałem. Wkońcu miałem typowy dyżur, po którym lepszy sort może spokojnie napisać, że lekarze na dyżurach to tylko śpią - a co mam robić jak nie mam nic do roboty? Nie będę przecież zaklejał swoją osobą braków kadrowych na oddziale ratunkowym (jakto w pewnym bydgoskim szpitalu robiono personelem z oddziału).

Nadmiar ambicji też ze mnie nie bije, bo nie podbiegam do karetek i nie wpraszam się z pomocą jak pan Patecki (twierdząc, że to przez medialną buzię), mimo że też pracuję w centrum urazowym. Do lekarza bez granic mi daleko.

Można jeszcze dodać, że powinienem pokazać co mam w garażu. Ku rozpaczy komentujących wszelkie artykuły o lekarzach informuję, że nie mam garażu, choć miałbym co w nim pokazać. Mam za to piwnicę, w której trzymam rower.

Na koniec jeszcze można dodać, że pewnie za dyżur zarabiam tyle co pielęgniarka w miesiąc. Nie wiem ile zarabia pielęgniarka w miesiąc, ale za dyżur tygodniowy to ja kokosów nie dostaję (aczkolwiek nie mam zabierane za zejście). Sobotni jest bardziej opłacalny, ale myślę, że i tak jeszcze trochę jest do pensji pielęgniarskiej.

I tym miłym aspektem rozpocząłem czwartek.

4 komentarze:

  1. Nie zazdroszczę tego medialnego pitolenia. Typowa pozycja: między młotem(nfz) a kowadłem(pacjent).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się na nie już nieco uodporniłem i lubię poczytać komentarze aby się trochę pośmiać z ludzkiej głupoty. To poprawia humor :)

      Usuń
  2. dyżury na OIT nie są warte opisywania czy dyżurujesz tylko na anestezjologii?
    e.

    OdpowiedzUsuń