Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 28 listopada 2017

Male

Poleciałem do raju. Jak to zwykle w okresie listopadowo-grudniowo wybrałem się nad Ocean Indyjski. Wsiadłem do samolotu arabskich linii (wiadomo że najbezpieczniejsze bo terroryści swoich samolotów nie wysadzają) i dnia następnego, o godzinie 7 rano czasu miejscowego postawiłem nogę na międzynarodowym lotnisku na wyspie Hulhule. Po załatwieniu formalności wizowych od południa mogłem się rozkoszować urokami tej części rajskiego świata.

Tajemnicą w pracy było gdzie się wybieram. A ponieważ dostałem jeszcze ekstra wolny piątek to jakoś nie było za bardzo okazji się pochwalić, dopóki nie zrobiłem fotorelacji. Swoją drogą strasznie trudno kupić japonki w listopadzie. Przynajmniej z krem do opalania nie miałem problemu.

W Europie miejscami śniegiem podobno sypało, a ja miałem śnieżnobiały piasek, który aż raził po oczach. Wakacyjną temperaturę. Spokojną plażę na prywatnej resortowej wyspie, kolorowe drinki, hamak pod palmą, ciepłą lazurową wodę pełną kolorowych rybek i załadowany książkami ebook.
Wcale nie chciało mi się do Europy wracać. Aczkolwiek nie było kawioru i dobrej latte więc nie wiem czy można by uznać takie wakacje za luksusowe.

A najpiękniejsze jest to, że w tym roku zostało mi tylko 8 dni do przepracowania w moim szpitalu. Zaufany kolega donosi, że w szpitalu odczuwa się brak personelu. Ja aktualnie odczuwam tylko przyjemność.

1 komentarz:

  1. Ja planuje w tą zimę polecieć na Malediwy bo znalazłam dość tanie przeloty. Możesz wrzucić jakieś zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń