Umówiłem się wczoraj z P na piwko wieczorkiem. No bo sobota przecież jest, w domu siedzieć nie ma sensu to się spotkaliśmy. Poszliśmy do Errora i tam sobie wypiliśmy po żywcu. Później, jak to zaczęło być naszą tradycją, udaliśmy się na romantyczną kolację bez świeczek, czyli na cheeseburgera do znanej restauracji fast-foodów.
Po kolacji połaziliśmy po rynku szukając kolejnego lokalu, aby wypić kolejne piwko. Miejsce trudno było znaleźć i P namówił mnie, abyśmy poszli to naszego wrocławskiego kurwidołka. A muszę zaznaczyć, że nie było mnie tam od miesiąca. Nie miałem za dużej ochoty tam iść, bo nie byłem zbyt szałowo ubrany i fryzury imprezowej też nie miałem, ale moja asertywność nie była zbyt asertywna. Kazałem mu tylko mnie pilnować, ażebym nie pił zbyt mocnych trunków, bo dziś musiałem być w formie.
Nazwę 'kurwidołek' ostatecznie przemianowaliśmy na 'pierdolnik', z takiego powodu, że pierdolnik nie jest tak jednoznaczny. Jako, że jest to jedyne takie miejsce w mieście, nie było dla nas zaskoczeniem, że jest taaaaka kolejka do szatni. Postaliśmy kwadrans, aż ostatecznie udało nam się wbić do środka. Dostaliśmy nawet cudne czerwone bransoletki na rączki.
Miesiąc czasu mnie w pierdolniku nie było, ale jak zauważyłem, nadal tam przychodzą te same osoby. Pewnie dlatego mi się nie chciało tam iść, bo przyznam, że jestem już nieco znudzony tym miejscem. Impreza jak impreza, szału wielkiego nie było, chociaż Ruhanna jak zawsze miała swoje pięć minut. Nadal uważam, że niektóre osoby powinny płacić podwójnie za wstęp, co by je zmobilizowało do przejścia na ścisła dietę.
Jako, że pierdolnik nie ma za dużej powierzchni, łatwo spotkać kogoś znajomego. No i spotkałem. Jedną moją niespełnioną miłość, a także dwie miłości dla których ja swego czasu miałem być spełnieniem. Dobrze, że się nie widzieliśmy. Później się okazało , że razem z P mamy wspólnego znajomego. Taaa... świat malutki jest. Po około 1,5h stwierdziliśmy, że nic tu po nas i wyszliśmy. Chyba się starzejemy :]
Jak wychodziliśmy to jakaś laska poprosiła nas o pomoc, bo jej ... uwaga! ... błyszczyk wpadł do studzienki kanalizacyjnej. No tragedia!! P był bardzo szarmancki i powiedział, że ona błyszczyka nie potrzebuje, więc niech się nie przejmuje. Jak odeszliśmy kawałek to mój komentarz był następujący: Świetnie kłamiesz :]
Btw. Muszę nadrobić blogowe lektury bo od dwóch dni jakoś nie miałem weny, aby czytać cokolwiek. Znaczy czytałem, ale literaturę fachową.
Uwielbiam wpadać elegancko ubrana do Maka o 22 po cheesburgery i frytki ;)
OdpowiedzUsuńAleż panna przeżyła dramat życia...błyszczyk zaginął...
Jak mowa o kurwidołku we Wro, to jedyne co przychodzi mi na myśl o małej powierzchni to Bezsenność albo to coś obok Oaza? czy jeszcze coś innego? :P
OdpowiedzUsuńNie lubię Bezsenności, ze 3 lata mnie tam nie było i prędko moja noga tam nie postanie. Oaza?? Nawet nie wiem gdzie to jest :P
OdpowiedzUsuńNasz pierdolnik jest poza pasażem niepolda, aczkolwiek w niedalekiej odległości :P
Zdolność do umiejętnego kłamstwa jest bardzo cenną umiejętnością, także pozdrów kolegę ;D
OdpowiedzUsuńTo strasznie płytkie, ale ja na przykład mam ogromną słabość do mężczyzn, którzy mówią mi to, co chcę usłyszeć ;)
Ode mnie się tej umiejętności uczy :P
OdpowiedzUsuńhaha uwielbiam czytać Twoje notki z imprez :D
OdpowiedzUsuńhaha:):) Królowa, u mnie takie teksty kwitowane są jednym spojrzeniem. Bynajmniej nie zalotnym:D
OdpowiedzUsuńostatnio gość na straganie, jak oglądałam rękawiczki, zaczął jakiś swój wypasiony tekst: "mhm, dla takiej dziewczyny, hmmm..." spojrzał na mnie, roześmiał się i mówi: "no dobra, dobra, pomóc Pani?" i się szczerzy, że... banały to dla banalnych O_o, nic się nie nauczył:D
a tak bardziej poważnie, to miło, że się w ogóle odzywa ktoś sympatycznie, dzisiaj większość ludzi ma człowieka głęboko gdzieś, zobaczyć uśmiechniętego człowieka, to cud...
i tak jestem powściągliwy :P bo jak się okazuje internet nie jest taki duży jak się wydaje :P
OdpowiedzUsuńi ja na ogól też miły jestem :P
OdpowiedzUsuńale chyba laska nie myślała, że ja wskoczę do studzienki za jej błyszczykiem:P co to to nie ;P bez przesady :P
wiesz co, i tak źle i tak niedobrze;/
OdpowiedzUsuńja jestem typowa baba-ciężko dogodzić:D
walniesz tekścik, to Cię potraktuję mrożącym spojrzeniem, nie odezwiesz się-pomyślę, ale cham...
z drugiej strony, taka sytuacja nie realna u mnie - szybciej sama bym ten błyszczyk do studzienki wrzuciła, żeby usłyszeć czy daleko leci, niż rozpaczała po stracie:D
Nie wszyscy co posiadają rozum umieją z niego korzystać :D
OdpowiedzUsuńładnie powiedziane, ja bym użyła stwierdzenia, że zdarzają się idioci... a idiotki chyba niestety częściej
OdpowiedzUsuńa może u niektórych tego "umu" po prostu niet?
może... niektórzy świetnie się maskują :D
OdpowiedzUsuńteraz sobie tak myślę.. że przecież Ty możesz się właśnie nabijać ze mnie, jaka to głupia jestem, że takie rzeczy przeciwstawne wypisuję:D:D
OdpowiedzUsuńale to nie głupota-to rozdwojenie jaźni:)
nie nie nie!!!
OdpowiedzUsuńnic takiego nie pomyślałem :))
zastanowię się, czy wierzę:):):):)
OdpowiedzUsuńja sobie nie wierze :P
OdpowiedzUsuńco do rozmiarów świata, to nie sposób się nie zgodzić. Myśmy ostatnio spotkały znajomego w Nce - z tym, że miałyśmy pierwotnie jechać inną Nką (1ką, a w końcu pojechałyśmy 4ką) i o innej godzinie (wybierałyśmy się na chwilę po 1.00, a ostatecznie pojechałyśmy dobrze po 2.00). Więc ja nie już nie wiem, czy nazywać to przypadkiem, przeznaczeniem, czy po prostu małym światem:)
OdpowiedzUsuńbłyszczyk wpadł do studzienki! Bogowie, to się nadaje na pierwszą stronę do Faktu!
z takim dużym zdjęciem studencki kanalizacyjnej na pierwszej stronie
OdpowiedzUsuńa tuz poniżej naga pamela :]